Druga parafia ma relikwie JP II

Image

Bazylika Konkatedralna otrzymała relikwie krwi bł. Jana Pawła II. Uroczystość ich wprowadzenia odbyła się 30 maja 2013 r. Przywiózł je, jak również wprowadził metropolita lwowski ks. arcybiskup Mieczysław Mokrzycki.

Jan Paweł II pamiętał Stalową Wolę

2 grudnia 1973 roku o godz. 11.00 odbyła się uroczystość poświęcenia kościoła p.w. Matki Bożej Królowej Polski. Mszę świętą odprawiono wówczas pod przewodnictwem kardynała Karola Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II. Po prawie 40 latach w kościele obok ołtarza stanęły jego relikwie. 30 maja podczas mszy świętej o godz. 9.00 odbyły się uroczystości związane z wprowadzeniem relikwii krwi. Przywiózł je do nas metropolita lwowski ks. arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, który był osobistym sekretarzem błogosławionego Jana Pawła II od 1996 r. aż do jego śmierci.

Bł. Jan Paweł II pamiętał o nas, pamiętał o naszym mieście i ludziach, którzy walczyli o wolną Ojczyznę, wolność słowa i przeciwstawiali się reżimowi komunistycznemu. Ks. proboszcz Edward Madej przybliżył wiernym słowa wypowiedziane przez Ojca Świętego podczas pielgrzymki, która odbyła się 12 czerwca 1999 r. w Sandomierzu.

- Ze czcią pozdrawiam prastary Sandomierz, tak bardzo mi bliski. Ogarniam sercem inne miasta i ośrodki przemysłowe, zwłaszcza Stalową Wolę - miasto symbol wielkiej wiary ludzi pracy, którzy z godną podziwu ofiarnością i odwagą wznosili swoją świątynię, pomimo trudności i gróźb ze strony ówczesnych władz komunistycznych. Miałem radość poświęcić ten kościół – mówił bł. Jan Paweł II podczas pielgrzymki w 1999 r. To już drugi kościół w mieście, który ma relikwie krwi Jana Pawła II

Relikwie krwi ofiarowane Stalowej Woli są szczególnym wyróżnieniem dla miasta.

- Dzisiaj, chcemy w sposób szczególny doświadczać obecności Boga, Trójjedynego, obecnego w Najświętszym Sakramencie, a także w obecności błogosławionego, który jest w domu Ojca. Chcemy dziękować za wielki pontyfikat, dziękować za to, że uczył nas godności człowieka, którego Bóg powołał do istnienia, miłowania kościoła, za to, że gromadził rzesze wokół siebie, by ich kierować w stronę Boga. Będziemy prosić dzisiaj w sposób szczególny błogosławionego Jana Pawła II, aby błogosławił całej ludzkiej rodzinie, kościołowi, Ojczyźnie naszej, polskiemu narodowi i szczególnie naszej małej Ojczyźnie, Stalowej Woli – mówił podczas mszy świętej ks. Edward Madej, proboszcz Bazyliki Konkatedralnej. Bł. Jan Paweł II we wspomnieniach swojego sekretarza

Arcybiskup Mieczysława Mokrzyckiego podkreślił, że Jan Paweł II był takim samym człowiekiem jak my, jednak odróżniał się swoim zachowaniem, postawą, sposobem reagowania na różne sprawy czy mówienia.

- Jakoś w przedziwny sposób promieniował, oddziaływał na innych. Stojąc przy nim odczuwało się pokój, miało się poczucie bezpieczeństwa. To wszystko wypływało z jego głębokiej wiary, z jego modlitewnego życia. Wiemy, że był wielkim mistykiem, ale Ojciec Święty Jan Paweł II codziennie modlił się w sposób bardzo prosty, tak jak każdy chrześcijanin. Rozpoczynał modlitwę od pacierza katechizmowego, od tego, którego uczą się dzieci do I komunii świętej: Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario, Wierzę w Boga, 10 przykazań Bożych, 5 przykazań kościelnych, Prawdy wiary. Modlił się o dary ducha świętego, za każdym darem odmawiał Ojcze Nasz i Zdrowaś Mario, codziennie śpiewał godzinki. Wiemy jak to robił, ponieważ do tego nas przygotował. Przy końcu życia modlił się słuchając nas – mówił ks. abp. Mieczysław Mokrzycki.

Jak wspominał ks. arcybiskup, błogosławiony Jan Paweł II nie wstydził się szkaplerza, prostych form pobożności. W maju i czerwcu po kolacji wychodził wraz z kapłanami na taras swego domu, tam gdzie znajdowała się kaplica Matki Bożej Fatimskiej by śpiewać „majówki”, w czerwcu litanię do Najświętszego Sakramentu, a w okresie wielkiego postu- Gorzkie żale. W prostej pobożności ludowej umiał odkryć głębię treści teologicznej i biblijnej.

- Msza święta dla błogosławionego była sprawą najważniejszą i najświętszą. Stanowiła centrum jego życia i każdego dnia. Wyznaje jako kapłan, że nigdy nie opuścił najświętszej ofiary. Każdego dnia na mszę świętą zapraszał gości, po mszy świętej znajdował czas by z każdym się przywitać i wręczyć mu papieski różaniec. Do mszy świętej przygotowywał się przez rozmyślanie, a po jej zakończeniu długo trwał w dziękczynieniu. Dopiero potem szedł na dalsze spotkania i realizował dalej swój program. Każdego dnia bardzo wiele modlił się w kaplicy, a w każdy czwartek, nie tylko w pierwszy czwartek miesiąca, Ojciec Święty odprawiał „godzinę świętą”, w czasie której swoje medytacje przeplatał polskimi pieśniami eucharystycznymi, które sobie sam nucił albo śpiewał. Te swoje rozmyślania przeplatał litaniami, które znajdował w swoim modlitewniku jeszcze z lat seminaryjnych. Ojciec Święty odmawiał wszystkie litanie, czasami myślałem, czy trzeba aż wszystkie? On to robił – wspominał metropolita lwowski. [MagPie]

Przewiń do komentarzy






































Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
~desserr

Nie mozna wyjść z osłupienia, że to nie było pocztu sztandarowego M. Edmundowicza? Tak uroczystość i taaaakaaa plama!

~rus

Nie trzeba było się krępować.Swój adres i moje imie też mogłeś wkleić.Szukaj dalej

~Krzysiek

~rus
Może jeszcze wklisz jakiegoś maila którego Ci wysłałem skoro jesteś taki już miły?



----Messaggio originale----
Da: r...@....
Data: 28/03/2013 14.11
A: "cri........
Ogg: ODP: Wielki Czwartek




Papież Benedykt XVI zaskoczył wiernych podczas homilii papieskiej na Placu św. Piotra, gdy ogłosił,


że „Bóg jest martwy” oraz że „to wszystko zupełna bzdura”.


Dziennikarze zwrócili uwagę, że biskup Rzymu był wyraźnie wstrząśnięty i niewyspany, gdy tłumaczył gromadnie przybyłym katolikom, że „cała nasza egzystencja nie ma sensu ponad tę krótką chwilę”.


Wbrew katolickiej tradycji, papież był nieogolony, a jego szaty znaczyła spora plama od sosu pomidorowego.
- Byłem zupełnie naiwny, gdy wydawało mi się, że nad ludzkością czuwa nieskończenie dobry Bóg. Wystarczy się rozejrzeć, zobaczyć całe to cierpienie i zło. Dzieci umierające z głodu w męczarniach – dzieci! Jaki wszechmocny, dobry Stwórca mógłby na to pozwalać?


Na placu św. Piotra zapadła grobowa cisza. Benedykt XVI trzęsącą się dłonią podnosił do ust kielich wina mszalnego i regularnie go dopełniał, kontynuując niecodzienne kazanie: – Jesteśmy tylko małpami, szympansami, które trochę zmądrzały i myślą, że wszystko co widzą jest dla nich. Człowiek jest jedynie reakcją chemiczną, obdarzoną chwilowym przebłyskiem świadomości.

Małpa o przerośniętych ambicjach, homunkulus z węgla, siarki i tlenu! Małpa, która desperacko krzyczy „dlaczego?” i szuka przyczyn przez ten ułamek kosmicznej sekundy, zanim siły, nad którymi nie panuje zaciągną ją brutalnie do grobu, by stanęła wobec potwornego faktu wiecznej nicości.

Papież opierał się o balkon i ignorował wiernych, spośród których niektórzy zaczęli buczeć, inni natomiast zagłuszali go skandując „Santo Subito”. Przywódca Kościoła Katolickiego tymczasem pytał, co może znaczyć zbawienie albo odpuszczenie grzechów i śmiał się gorzko.

- Jaki grzech? Jakie zbawienie? Dryfujemy samotnie na kawałku skały pośród bezkresu wszechświata, z którego czyste prawdopodobieństwo i bezwzględna selekcja naturalna ulepiły naszą ułomną formę. Jeśli Bóg kiedykolwiek istniał, to nie żyje albo nas opuścił; jesteśmy sami i nie ma żadnych bytów poza tym, czego doświadczamy. Jeśli coś ma znaczenie, to może tylko to, jak spędzimy swój czas i co pozostawimy po sobie. A i to zniknie wobec nieubłaganego prawa entropii, gdy za kilka nikczemnych miliardów lat nasz wszechświat stanie się pusty, statyczny i martwy.


Oburzeni katolicy opuszczali już plac, gdy papież Ratzinger, chwiejąc się, kończył homilię.



- Idźcie i… I bądźcie dobrzy dla siebie. Macie przecież jakąś intuicję moralną, po prostu nie róbcie innym krzywdy. Mnie nie pytajcie, skąd mam wiedzieć lepiej od was?


Episkopat Polski wydał oświadczenie prasowe, w którym podkreślił, że wypowiedź papieża nie była wygłoszona ex cathedra i w związku z tym nie jest objęta dogmatem o nieomylności.

Wyraził też nadzieję, że „incydent” nie wpłynie na szacunek, którym Kościół cieszy się w polskim społeczeństwie.

To nasz lokalny Stańczyk,świętujemy dzisiaj Triduum,ale Tobie kto zabroni troche pośmiać się

Mam nadzieje że ubawisz się

R....

~rus

Brawo Krzysiek,fajnie że archiwizujesz wszystkie wpisy,przyda się,tylko komu?Może jeszcze wklisz jakiegoś maila którego Ci wysłałem skoro jesteś taki już miły?Powiedziałem Ci już nieraz że Świadkowie to sekta bałamutna.Mało tego,to aktorzy,mają przyklejony sztuczny uśmiech na twarzy.Ilu ich nie spotkałem każdy uśmiech od uch do ucha,typowy,amerykański "smile"ćwiczony przed lustrem.Mają niektóre tezy które zbliżają ich do scjentologów,nie cierpisz kościoła katolickiego,ale co u Świadków widzisz fascynującego?

~Krzysiek

~rus

no i mądre toto?
od razu na oddział psychiatryczny chłopa powinni skierować bo we łbie mu się coś zakociło

Dodano: 8 Stycznia 2013 13:41:42




~rus

Człowiek staje się Bogiem dla samego siebie i nie cofa się przed niczym.

Dodano: 3 Czerwca 2013 09:34:41

~mietek

Rus- widzę że nic nie zrozumiałeś. Wystarczy żyć uczciwie, szanować innych a wtedy inni będą nas szanowali. ćhodzi o godne życie.

To jest to samo jak Wy katolicy przestrzegali byście 10 przykazań Bożych.

~Krzysiek

Czy Jan Paweł II jest zostanie patronem wszystkich pedofilii?



Warto sobie przypomnieć sprawę księdza Marciala Maciela Degollado, założyciela zgromadzenia ruchu Legion Chrystusa,

który seksualnie wykorzystywał i gwałcił chłopców i miał kilkoro dzieci z kobietami, z którymi utrzymywał romanse.



Jan Paweł II chronił Maciela i zapewnił mu bezkarność, chociaż był informowany o jego przestępstwach.
Stanowisk kościelnych pozbawił go dopiero papież Benedykt XVI.

Pierwszy z dokumentów pedofilskich, to tajna instrukcja autorstwa kard. Alfreda Ottavianiego „Instructio De Modo Procedendi In Causis Sollicitationis”, podpisana w 1962 roku przez propedofilskiego papieża Jana XXIII, zakazująca ujawniania przypadków pedofilii pod groźbą klątwy katolickiej czarnej magii dla ujawniających i nakazującą skłanianie ofiar do milczenia też pod groźbą klątwy (źródłem przecieku poza Kościół katolicki jest katolicki ksiądz Thomas Doyle, który treść opracowania wraz z wytycznymi ujawnił w 2003 roku).


Jan Paweł II bezwzględnie wymagał od swoich podwładnych respektowania tego pedofilskiego aktu.

Okres pontyfikatu Jana Pawła II, to seria zatajania pedofilstwa duchownych.


Ten problem był jedną z głównych przyczyn tego, że społeczeństwa takich krajów jak Francja, Hiszpania czy Irlandia wyraźnie odeszły od religii katolickiej.
We Francji skala zjawiska jest taka,

że na pedofila mówi się zwyczajowo „proboszcz”.



Drugi dokument – „Crimen sollicitationis”, także wydany w 1962 roku. W myśl litery opracowania należy niezwłocznie otoczyć opieką księdza, oskarżonego o wykorzystywanie małoletniego i przenoszenie go z parafii do parafii.

Skandal seksualny musi być opanowany i pójść w zapomnienie, a ofiary i ich rodziny należy zastraszyć.

Buntownicy i osoby, które do niego doprowadziły, zneutralizowani i ukarani.

Skutkiem tego, zaszczuta rodzina ofiary musi opuścić miejscowość, w której mieszka, albowiem za sprawą agitacji z ambony, jest ona przedmiotem ostracyzmu ze strony wspólnoty lokalnej Kościoła katolickiego.







Kanonizacja Jana Pawła II nie będzie kpiną i farsą z ofiar pedofilskich praktyk księży?

~Krzysiek

~rus


Zamiast szukac stworcy w Pismie Swietym,


ktore boisz sie przedyskutowac ze Swiadkami Jehowymi


poszukaj Go w lazience, pokoju lub za oknem !

~rus

Niestety ale Ci co twierdzą że Boga nie ma kierują się dewizą że skoro Go nie ma to wszystko wolno.Człowiek staje się Bogiem dla samego siebie i nie cofa się przed niczym.

~kosa

CYTAT
~Jan
Marny jest człowiek skoro potrzebuje religijnego bata by nie ulec zepsuciu. Człowiek po to ma rozum i wolna wole żeby nauczył sie rozróżniać dobro od zła. Żeby podejmował decyzje i odpowiedzialność za nie i za swoje życie. Religia jest potrzebna tylko ludziom ciemnym którzy nie potrafią samodzielnie myśleć i potrzebują bata by nie postępować nie moralnie albo sie nie stoczyć. Normalnemu człowiekowi dojrzałemu, stabilnemu emocjonalnie klechy i ich zabobony nie są do niczego potrzebne.
Dodano: 2 Czerwca 2013 22:42:58


Te słowa Jana powinny byś mottem tej dyskusji.

~Jan

Marny jest człowiek skoro potrzebuje religijnego bata by nie ulec zepsuciu. Człowiek po to ma rozum i wolna wole żeby nauczył sie rozróżniać dobro od zła. Żeby podejmował decyzje i odpowiedzialność za nie i za swoje życie. Religia jest potrzebna tylko ludziom ciemnym którzy nie potrafią samodzielnie myśleć i potrzebują bata by nie postępować nie moralnie albo sie nie stoczyć. Normalnemu człowiekowi dojrzałemu, stabilnemu emocjonalnie klechy i ich zabobony nie są do niczego potrzebne.

~Anna

Ja nie mówię o historii. Zostawmy Św. Inkwizycję w "świętym" spokoju. Ja mówię o dniu dzisiejszym, o religii w przedszkolach i szkołach. To jest ZBRODNIA. I nie trzeba do tego geniusza, aby to pojąć.

~wiedza

~Anna
Największą zbrodnią jaka popełnia państwo na swoich obywatelach jest oddanie watykańskiemu klerowi władzy nad umysłami dzieci i młodzieży.


Anna gratuluje poziomu wiedzy o historii własnego kraju. Coś na wzór Amerykańskiej młodzieży, która ma problem z trafną odpowiedzią na temat "ile jest stanów w Twoim kraju".

~Anna

Największą zbrodnią jaka popełnia państwo na swoich obywatelach jest oddanie watykańskiemu klerowi władzy nad umysłami dzieci i młodzieży. Rodzice, nie pozwólcie na dokonywanie gwałtu na umysłach swoich własnych dzieci. Pozwólcie poznawać im świat swoimi oczami, nie oczami proboszcza.

~ZeZ

Kościół katolicki ma zagwarantowane (nie tylko konkordatem), wielkie przywileje i to nie tylko materialne, z czym ani strona rządowa się nie chwali, ani kościelna. O wiele bardziej brzemiennym w skutki jest uzyskany przywilej indoktrynacji dzieci od wieku przedszkolnego. Poza tym serwilizm naszych polityków jest tak daleko posunięty w stosunku do tej instytucji, iż ten „rozdział" można rozumieć tylko w jedną stronę: państwo nie ma prawa wtrącać się w interesy Kościoła — i to się sprawdza doskonale - natomiast Kościół może, a nawet musi — bo to wynika ponoć z jego misji ewangelizacyjnej — wtrącać się w sprawy państwowe.

~Ted

zaskoczony, tak jak kler działa też mniej zorganizowana od watykańskiej, mafia sycylijska.

~Neron

Od Suchockiej i konkordatu zaczęła się czarna dyktatura Watykanu. Ślepe zauroczenie mecenasem pedofilii Wojtyłą. Od tego momentu Polska wkroczyła w średniowiecze. Kler tak otumanił lud, że do rządu weszli ci, dla których klerykalizm i słowo Wojtyły stało się racją stanu. Stad mieliśmy takiego Kobrę-Goryszewskiego dla którego najważniejsze było, by Polska była katolicka. Stąd do dzisiaj mamy Macierewicza, Czarneckiego, Jurka i innych. Na lewicy nie lepiej. Miller wspierał ks. Jankowskiego. Kwaśniewski określił antyklerykalizm jako chorobę.
Od Wałęsy z jego Matką Boska w Klapie do plebana Komorowskiego każdy rząd tuczy kler. Kraj biednieje, ludzie cierpią nędze. Świat się śmieje a kler żyje dostatniej. Bogactwo polskiego Kościoła katolickiego, jego buta i pycha przerosła wszelkie granice. Pamiętacie pijaka biskupa Śliwińskiego, tego którego znaleźli pijanego w moskiewskim hotelu, bo nie doleciał do Kurska? To on chciał robić 14 letniej zgwałconej dziewczynce skrobankę bez znieczulenia. W ten sam sposób, bez znieczulenia, Dziwisz pochował kartofla na Wawelu. Dlatego nie dziwcie się, że na Zachodzie ludzie patrzą na was, jak na idiotów, z pogarda. Dla zachodu Polak to nadal prostak, pijak i złodziej. Ciemny, głupi katolik. Dlatego Dziwisz mógł w miejscu chwały i dumy Polski, pochować typowego Polaka.

~zaskoczony

Metropolita faktycznie warto to wkleić.

Obrazek

O wiernej towarzyszce życia księdza, a później biskupa Wojtyły nie wspomina żadna biografia papieża Jana Pawła II. Tę kobietę wymazano nawet z przypisów do książek, które nie powstałyby bez jej udziału i osobistych archiwów. Kościół wciąż panicznie się jej boi, choć Irena Kinaszewska już nikomu nie może zaszkodzić...
– Zmarła w sierpniu 1990 roku. Dokładnej daty nie pamiętam, ale utkwiło mi w pamięci, że pogrzeb na cmentarzu Rakowickim był nadzwyczaj skromny. Irenę odprowadzał tylko ks. Andrzej Bardecki, który opiekował się nią aż do końca. Została pochowana w zbiorowym grobowcu sióstr zakonnych. Słyszałam, że później trumnę przeniesiono do odrębnej mogiły – wspominała przed dwoma laty w rozmowie (niepublikowanej) z naszym dziennikarzem S.K., była pracownica „Tygodnika Powszechnego”.
– Po śmierci pani Irenki jacyś księża natychmiast zabezpieczyli mieszkanie. Mówili, że są z kurii i wykonują polecenie kardynała. Co robili w środku? Tego nie wiem, ale wywieźli samochodem ze cztery skrzynie – twierdzi sąsiadka z kamienicy (na zdjęciu) przy Krowoderskiej.
– Wszystkie sprawy związane z dobytkiem Ireny K. kardynał Macharski i ówczesny ksiądz kanclerz Dyduch utrzymywali w największej tajemnicy, ale z czasem to i owo wyciekło. Jeden z księży (nazwisko pomińmy) opowiadał mi, że osobiście konwojował zapieczętowaną skrzynię z pamiątkami i dokumentami do nuncjatury, skąd wysłano ją pocztą dyplomatyczną do Watykanu – ujawnia emerytowany duchowny pracujący do niedawna w krakowskiej kurii metropolitalnej.
– Kilka tygodni po śmierci Ireny niemal wpadliśmy na siebie z ks. Bardeckim na ulicy. Za starych czasów wypiliśmy razem niejedną butelkę, więc po chwili konsternacji grzecznościowo zaproponowałem kawę. O dziwo, zgodził się. Trochę plotkowaliśmy o różnych pierdołach, aż w pewnym momencie złożyłem mu kondolencje z powodu śmierci wieloletniej przyjaciółki. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że orientuję się w jej dawnych relacjach z Wojtyłą i wiem, że on o tym wie. Powiedział dokładnie tak: „Kamień spadł mi z serca, że mogłem spełnić misję i być przy niej do końca”. Zapytałem jeszcze o jej archiwum. „Stasiu o wszystko zadbał” – odparł, mając zapewne na myśli Dziwisza, bo kiedyś zawsze tak o nim mówił. Kilka lat później ks. Andrzej, niestety, zmarł. Wiele nas dzieliło, ale to był dusza człowiek – podkreśla pułkownik M., kluczowa niegdyś postać krakowskiej Służby Bezpieczeństwa.
Dodajmy, że na śmierć ks. Bardeckiego papież Jan Paweł II zareagował słowami: „Pomny na głębokie więzi, jakie łączyły mnie z księdzem Andrzejem, gorąco modlę się, aby Pan nagrodził go obficie...”.
W kilku naszych wcześniejszych publikacjach (m.in. „Och, Karol” – „FiM” 36 i 37/2002, „Świadek miłości” – 43/2003, „Kryptonim Triangolo” – 25/2006, „Mój ci on” – 25/2009), opierając się na relacjach bezpośrednich świadków wydarzeń, zdołaliśmy zrekonstruować intymne związki łączące Irenę K. z Wojtyłą oraz ich późniejsze konsekwencje.
Przypomnijmy, od czego wszystko się zaczęło:
Służba Bezpieczeństwa namierzyła tę parę ok.1950 roku, gdy Wojtyła był wikariuszem parafii św. Floriana w Krakowie. Przyglądali się ich kontaktom wyrywkowo, bo przecież podobnych układów mieli na pęczki. Gdy dostali sygnał, że młody ksiądz znajduje się w ścisłym gronie trzech kandydatów do sakry biskupiej, założyli w mieszkaniu kobiety podsłuch;
mikrofony w ścianie były dla SB skarbem, bowiem Wojtyła przez całe lata spędzał u Ireny K. niemal każdy wieczór wolny od jego kościelnych zajęć. Czuł się bardzo swobodnie, relacjonował najświeższe wydarzenia z kurii;
podczas jednej z takich wizyt aparatura podsłuchowa zarejestrowała odgłosy charakterystycznych pieszczot, przyspieszonych, rytmicznych oddechów i lekkich okrzyków, zinterpretowane przez prowadzących nasłuch techników jako stosunek seksualny;
nominacja na urząd metropolity (1963 r.) sprawiła, że spotkania Karola z Ireną stały się sporadyczne. Kobieta ciężko to przeżywała, szukała pociechy w alkoholu. Gdy w 1967 r. Wojtyła został kardynałem, jej dramat się pogłębił, bo on wpadał coraz rzadziej, ukradkiem i jak po ogień, a jej odwiedziny w siedzibie Kurii Metropolitalnej nie dawały szans na intymne tête-à-tête. Pozostawały im jedynie listy przekazywane z rąk do rąk za pośrednictwem ks. Bardeckiego, który był Wojtyle stokroć bliższy niż Dziwisz.
A gdy został Janem Pawłem II?
– Już 20 października 1978 r., czyli zaledwie cztery dni po ogłoszeniu wyników konklawe, wezwał ją razem z ks. Bardeckim do Watykanu. Na żądanie Departamentu IV paszport załatwiliśmy jej w kilka godzin. Odsłuchiwałem później taśmę z rozmowy w Krakowie, podczas której zwierzała się synowi (Adamowi K. – dop. red.), że Karol „kazał jej milczeć i słuchać we wszystkim Andrzeja”. Jeszcze do końca lat 90. systematycznie wyjeżdżała razem z ks. Bardeckim na kilkudniowe pranie mózgu do papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo. Być może kiedyś udostępnię wam kopię jej akt paszportowych – zapewnił odnaleziony niedawno przez dziennikarzy „FiM” ppłk Ch., traktujący te kwity jako polisę ubezpieczeniową na wypadek, gdyby zainteresował się nim IPN...
– Ksiądz Bardecki wraz z dopuszczonym do tajemnic rodziny literatem K.S. na zmianę strzegli ją przed wścibskimi, robili codzienne zakupy i zabezpieczali wszelkie potrzeby, żeby przypadkiem nie zadała się z kimś obcym i nie zaczęła się zwierzać. Utrzymywałem świetne kontakty towarzyskie z K. S. Nie wiem, jak ci z bezpieki na mnie wpadli, ale obiecali mi umorzenie bardzo nieprzyjemnej sprawy karnej, jeśli zdołam podczepić się do tego układu z Ireną – wspomina tajny współpracownik „Lajkonik”, którego – jak sam przyznaje – prowadził kapitan P. z Departamentu IV, były naczelnik słynnego Wydziału „D”, zajmującego się dywersją wobec kat. Kościoła.
Hierarchia kościelna przyjęła i praktykuje w stosunku do „FiM” taką oto taktykę: zero reakcji na publikacje, a jeśli tylko w redakcji czegoś nie dopatrzą lub popełnią błąd, lecimy do sądu, żeby zniszczyć ich finansowo. W sprawie roli Ireny K. w życiu Wojtyły obowiązuje wariant „zero reakcji”, bo, niestety, wciąż żyje zbyt wielu świadków i biskupi nie wiedzą, czy aby nie zachowały się gdzieś nagrania i listy. Jednak nie wszyscy mają taką cierpliwość...
Wpadło nam w ręce nagranie zwierzeń Józefy Hennelowej, znanej działaczki społecznej, posłanki i publicystki pracującej przez kilkadziesiąt lat w „Tygodniku Powszechnym”. Z jej słów wynika, że Irena K. nie tylko żyła, ale nawet odgrywała w życiu papieża taką rolę, że Wanda Półtawska kuca! Popatrzmy (cytat z zachowaniem stenograficznej dokładności):
„Bardzo serdeczne więzi łączyły Karola Wojtyłę z Ireną K., która była naszą sekretarką. Wtedy już była osobą po przeżyciach, bo miała rozbite małżeństwo oraz sama wychowywała syna. I ona pierwsza zaczęła bardzo pracowicie gromadzić dokumentację wszystkich kazań, homilii, rekolekcji Karola Wojtyły. Wiem, że w związku z tym musiała nałykać się dużo złośliwości, no bo zawsze, gdy kobieta w jakiś sposób bardziej oddaje się na usługi kapłanom, to zaraz zaczynają się takie różne wycieczki. No i wiem, że nie była lubiana w kurii. A potem, już po konklawe, to wszyscy nie mogli się nacieszyć, że u niej były stosy tych zapisków i kazań. I że to wszystko zostało, dzięki temu, że ona się uparła i to robiła” – mówi Hennelowa.
Ponieważ ta wypowiedź miała posłużyć do ewentualnej hagiografii papieża, Hennelowa dosyć ryzykownie usiłuje dalej tłumaczyć, jakim cudem „późniejszy papież” Wojtyła, tak blisko związał się z nielubianą (de facto znienawidzoną, o czym za chwilę) przez wielebnych, redakcyjną pracownicą „TP” szczebla zaledwie pomocniczego:
„Przychodził do niej do domu, tak zwyczajnie: posiedzieć, wypić herbatę... Ona lubiła potem opowiadać, że coś ugotowała, co mu specjalnie smakowało. I przyznaję dzisiaj, że zadawałam sobie pytanie: – O czym on z nią rozmawia? Już wtedy zawsze robił na mnie wrażenie człowieka niesłychanie mądrego i trudnego do nadążania za jego refleksjami filozoficznymi. Zastanawiałam się, że skoro mnie jest trudno z nim współmyśleć, już nie mówię, że dyskutować, no to właściwie jak to robi Irena? Przecież ona tym bardziej nie potrafi! Ale okazywało się, że Karolowi Wojtyle potrzebny był czasem zwyczajny dom, zwyczajny człowiek, który nie jest jakąś gwiazdą intelektu, a za to tworzy jakieś uczciwe ciepło, atmosferę... Bardzo się przejmował małżeństwem tego jej syna (Adama – dop. red.), które się, niestety, nie udało, a oczywiście sam dawał mu ślub” – ujawnia była szefowa Ireny K.
Dotarliśmy do kapitan S. – byłej funkcjonariuszki Wydziału Techniki krakowskiej bezpieki, która od początku lat 70. ze słuchawkami na uszach spisywała stenogramy z podsłuchów zainstalowanych u Ireny K. i ks. Bardeckiego. Oto komentarz pani kapitan do wersji przedstawionej przez Hennelową:
– Zanim zaczęłam obsługiwać te obiekty, dostałam do wysłuchania kilka kilometrów taśm oraz sporządzonych na ich podstawie stenogramów, żeby nauczyć się rozpoznawania głosów osób odwiedzających Irenę K. oraz poznać ich charakterystyczne zachowania i zwyczaje. Były tam również nagrania z wizyt Wojtyły. Powiem tak: gdyby ktoś nie wiedział, kim są figuranci, mógłby wręcz nabrać pewności, że jest to kochające się małżeństwo, mające dla siebie wiele czułości i zatroskane wspólnymi problemami. Wojtyłę męczyło otoczenie kurialne i chętnie przebywał w normalnym domu u boku opiekującej się nim i kochającej go kobiety, co – choć nie widać – wyraźnie było słychać i czuć. Jeśli zaś chodzi o okres, w którym osobiście trzymałam rękę na pulsie, to będący już wówczas kardynałem „mąż i ojciec” pojawiał się u Ireny K. nie częściej niż 3–4 razy w roku. Bardzo się skarżyła, także ks. Bardeckiemu, i używała wulgarnych określeń wobec krakowskich kurialistów, którzy ograniczali jej kontakty z Karolem. Mówiła nawet, że gdyby mogli, to chętnie by ją ukatrupili – twierdzi kpt. S.
Darowali jej życie, ale bezlitośnie zabijają pamięć...
Ciąg dalszy w jednym z najbliższych numerów.
ANNA TARCZYŃSKA


Źródło: https://prawd(...)p?t=9849
_________________
http://www.youtu(...)ure=mhee

and511

JPII musiał zejść bo tyle krwi mu upuścił Dziwisz. Czy to nie barbarzyństwo???

~rus

Krzysiek jakie modli się?Do kogo się modlisz skoro nie wierzysz?Nosisz w sobie zaprzeczenie samego siebie

~Z sieci

"ŚWIĘTE" RELIKWIE-KOLEKCJA FAŁSZERSTW
Szczątków krzyża, na którym umarł Chrystus, doliczono się grubo ponad tysiąc.

Około 150 kościołów wciąż twierdzi, że jest w posiadaniu przynajmniej jednego ciernia z korony, która mogła mieć ich najwyżej 40. Korona cierniowa, bez jednego ciernia, znajduje się w katedrze Notre Dame w Paryżu i pokazywana jest w Wielki Piątek.

Krople krwi Chrystusa znajdują się m.in. w bazylice św. Marka w Wenecji, w bazylice św. Krwi w Brugii (Belgia) oraz w rzymskich kościołach: Santa Croce, Santa Maria Maggiore i San Giovanni in Laterano.

Niezwykłe bogata jest kolekcja gwoździ, którymi ciało Chrystusa miało być przybite do krzyża. Ponad trzydzieści kościołów, w różnych miejscowościach twierdzi, że posiada co najmniej jeden „oryginalny” gwóźdź. Po jednym mają: kościół na Lateranie, św. Krzyża w Rzymie, św. Marka w Wenecji i katedra w Mediolanie. W Krakowie, w Kaplicy Zygmuntowskiej jest jeden cały gwóźdź, a po połówce mają: kaplica św. Kosmy i Damiana oraz kościół Świętej Trójcy.

Jeszcze do niedawna sporym wzięciem cieszył się kult świętego napletka. Posiadaniem tego „autentycznego” chwaliło chwaliło się aż trzynaście świątyń, m.in. Santiago de Compostela w Hiszpanii i bazylika św. Jana na Lateranie w Rzymie.

W całej Europie bardzo rozpowszechnione są kryształowe fiolki z mlekiem, którym Matka Boska karmiła małego Jezuska. Ich posiadaniem szczyci się wiele miast we Włoszech, Francji i Hiszpanii. Kosmyk włosów Dziewicy Maryi znajduje się w katedrze w Reims we Francji oraz w bazylice św. Marka w Wenecji. Święta tunika, czyli fragment szaty, którą miała nosić Matka Boska podczas narodzin Jezusa, obecnie przechowywana jest w katedrze w Chartres, we Francji oraz na Lateranie. Pieluszka, w którą po narodzeniu został zawinięty Jezus, znajduje się w kościele św. Dionizego w Paryżu. Strzępy tuniki z wełny (własnoręcznie utkanej przez Matkę Boską), w którą Jezus był ubrany w drodze na kalwarię, można oglądać w Trewirze w Niemczech. Pięć fragmentów drewna ze żłóbka , w którym leżał mały Jezusek, jest co roku wystawianych na widok publiczny, z okazji świąt Bożego Narodzenia w Santa Maria Maggiore w Rzymie.


Część stołu z Ostatniej Wieczerzy znalazła schronienie w rzymskiej bazylice św. Jana na Lateranie, a kawałek stołu z wesela w Kanie Galilejskiej, jakimś cudem zachował się w kościele św. Franciszka w Asyżu. Fragmenty obrusa z Ostatniej Wieczerzy są w Lizbonie, w kościele św. Rocha oraz w kościele św. Andrzeja w Krakowie.

Absurd absurdowi nierówny…

W Hiszpanii do dziś przechowywane jest pióro, które spadło ze skrzydła archanioła Gabriela podczas zwiastowania. Katedra w Magdeburgu posiada drabinę, na której kogut piał, kiedy Piotr zaparł się Chrystusa. W Santiago de Compostela, przy grobie św. Jakuba Apostoła, jest ogon osła, na którym Chrystus wjeżdżał do Jeruzalem. Na Lateranie przechowywana jest złota urna, pełna manny, zebranej na pustyni. Dwa odciski stóp, pozostawione ponoć przez Jezusa w bazaltowym kamieniu z Via Appia, znajdują się w kaplicy bazyliki św. Wawrzyńca za Murami w Rzymie. Matka Boska, z kolei, ślad swojej stopy zostawiła w skale, w miejscowości Bardo Śląskie, w Polsce. Kościół św. Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie ma mały palec niewiernego Tomasza, którym ów niedowiarek dotknął ran Chrystusa.

Relikwie wcale nie muszą być skromnych rozmiarów. Mogą być całkiem okazałe. Dwie największe to: święty domek (bazylika Santuario della Santa Casa) w Loreto i święte schody w bazylice św. Jana na Lateranie. Domek Loretański miał być, według legendy, mieszkaniem Matki Boskiej, przeniesionym w 1295 roku z Nazaretu, przez czterech aniołów. Scala Sancta, czyli dwudziestoośmio stopniowe marmurowe schody, po których szedł Chrystus na spotkanie z Piłatem, w sposób nie mniej cudowny, zostały przywiezione z Jerozolimy.

Oczywiście — muzeum „najprawdziwszych” relikwii szybko nie powstanie… przecież Kościół nie będzie sam się ośmieszał.

~metropolita

http://monitorpolskislowian.iq24.pl/default.asp?grupa=216555&temat=173571

dobre i mocne, klechy się tego boją

jusek

Zamiast modlic się do Boga(który jest najważniejszy),modlą sie do przedmiotów lub fragmentów ciał zmarłych uznanych za świętych.
Tworzą "złote cielce"tak potępione przez Stwórcę,kiedy to Abraham pierwszy raz oprzynióśł tablice z 10-ma Przykazaniami.
Oddawać pokłon i modlić sie do np.kawałka drewna z krzyża czy do gwoździa?Absurd?Może,ale jak widać,można to traktować na równi z modlitwą do Jezusa...

Powtórzę swój wpis gdyż temat aktualny:
"Nie tak dawno pisałem,że dostaniemy jako relikwię ,fragment gwoździa z krzyża którym był do niego przybity Jezus.Jest to jedyny taki kawałek w Polsce,a na świecie jest ich bodajże tylko 284.
Faktycznie gratka.
Gdyby natomiast zebrać wszystkie kawałki drewna które są relikwiami,a pochodzące z tegoż krzyża,można byłoby zbudować dom.

Podobnie będzie z relikwiami JPII.Będą się cudownie mnożyły.Palców to mu wyjdzie,że miał ze 100,a krwi to z 10 litrów.

To jak w pewnym muzeum.Mają tam zmumifikowane ciało Ramzesa (numer ileśtam),który zmarł w wieku 30 lat i drugie jego ciało kiedy miał lat 5."

~anty-katolik

Ja tam czasem sie przejde do kościoła ale tylko w jednym celu, popatrzeć na fajne dupeczki (i chodze tylko w lato bo są najbardziej porozbierane). Jak nie ma dupeczek to idę na browarka!

~Wojtek

Przed chwila przeczytalem, ze w Borowie Wielkim (lubuskie) ksiadz w procesji Bozego Ciala byl wieziony odkrytym KABRIOLETEM a motchloch szedl pieszo.
Te zdjecia powinny obiec caly katolicki swiat a co z tym zrobi Franciszek to zobaczymy. To jest oburzajace.

~Krzysiek

Pod moim krzyżem


za ofiary kośioła rzymsko - katolickiego


nikt oprócz mnie się nie modli !

~bebby

Czy ten arcybiskup miał zostać metropolitą wrocławskim pod rządami nowego Papieża?

~normalny

do belfer " Aby kogoś szanować to musi przedewszystkim on sam się szanować, ale jak sam się błaźni to jak go szanować. CO DO SZKOŁY SPECJALNEJ TO ABSOLWENCI TEJ PLACÓWKI MAJĄ BARDZO DOBRE WYCHOWANIE

~belfer

Antonio - tych co skończyli szkole specjalna tez masz szanować.....