W Nisku też nie są
zadowoleni z kostki

Image

2 tyg. temu nastąpiło uroczyste otwarcie Plant Miast Partnerskich w Nisku. Rozmawialiśmy z mieszkańcami o tym czy są zadowoleni ze zmian jakie zaszły. Ci narzekają najbardziej na… kostkę chodnikową.

Pokrótce o rewitalizacji przestrzeni publicznej w Nisku

16 czerwca w Nisku nastąpiło otwarcie Plant Miast Partnerskich. Uroczystość ta zbiegła się z obchodami 80-lecia nadania praw miejskich dla miasta.

Inwestycja „Rewitalizacja przestrzeni publicznej w Nisku" była realizowana w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego na lata 2007 - 2013. Spójność wewnątrzregionalna. Dzięki realizacji tego przedsięwzięcia została przeprowadzona rewitalizacja elewacji budynku Urzędu Gminy i Miasta w Nisku wraz z przewiązka przy Pl. Wolności oraz budynku Urzędu Gminy i Miasta w Nisku przy ul. Kościuszki. W projekcie znalazły się też zadania związane z odnowieniem Dużych Plant oraz rewitalizacją Pomnika Orląt Lwowskich, przebudową i urządzeniem Małych Plant oraz realizacją Plant Miast Partnerskich. Kolejny zadaniem, które w dalszym ciągu jest realizowane to odnowa Zabytkowego Parku Miejskiego w Nisku. Wartość tej inwestycji to ok. 6,36 mln zł. Kwota dofinansowania stanowi 5,17 mln zł.

Planty Miast Partnerskich w opinii mieszkańców

Wizualnie nowy deptak prezentuje się bardzo ładnie. Pojawiła się m.in. ozdobna roślinność, fontanna, nowe alejki, ławki, lampy oraz figura dobrodziejki Niska hrabiny Marii Resseguier (autor rzeźby: Zbigniew Strzyżyński). Mieszkańcy długo czekali na takie zmiany. Zapytaliśmy przechodniów, którzy spacerowali po deptaku, jak podobają im się zmiany?

- Jest teraz bardzo fajnie, czysto i przestronnie. Najbardziej podobają mi się zieleńce i fontanna. To z czego jestem niezadowolona to kostka, idzie się po niej okropnie. Szkoda, że nikt nie pomyślał o naszej wygodzie, bo w końcu jak ktoś idzie na spacer, to powinien mieć po czym, a po tej kostce to tylko w adidasach i jakiś trampkach, nie inaczej– mówi pani Marta. - Wszystko prezentuje się ładnie, wygodne ławeczki, miłe otoczenie aż chce się na chwilę siąść i odpocząć. Jak dla mnie ta inwestycja była dobrym posunięciem naszych władz, jednak nie każdy uważa tak jak ja, no ale w naszym kraju to nie da się zrobić tak, by się wszystkim podobało i byli zadowoleni – mówi pan Piotr. - Mam mieszane uczucia co do tych zmian, proszę popatrzeć na kostkę. W obrębie tych nowych plant mamy 3 różne rodzaje tworzywa, po co takie ćkanie? Kolejną sprawą jest to, że nie ma gdzie roweru postawić, przynajmniej ja niczego takiego tu nie widzę. Proszę popatrzeć, ludzie rowery do lamp przyczepiają. Sama fontanna, z które się tak wszyscy cieszą, to nie oszukując się, trochę taki przeżytek. W innych miastach są różne efekty, strumienie wody podświetlane są na różne kolory, woda również w różny ciekawy sposób unosi się do góry, a u nas to taka trochę zapóźniona ta fontanna. To co mi się podoba to figura hrabiny. To miły akcent, że została uhonorowana osoba, która dla Niska zrobiła tak dużo- mówi pani Dorota. - Ogólnie wszystko wygląda OK, no może kostka nie jest do końca wymarzona, bo z wózkiem to nie za bardzo się po niej jeździ, pewnie tak samo jak i rowerem czy na rolkach. Trzeba się jednak cieszyć, że w ogóle się coś zmieniło – mówi pan Jacek. - Inwestycja dobra ale kosztowa dlatego powinniśmy wszyscy to uszanować i się zachowywać jak ludzie. Kosze służą do tego by śmieci tam wyrzucać, a fontanna po to, żeby ładnie wygląda, a kąpać to niech ludzie chodzą się w wannie. Wczoraj zwróciłem uwagę matce, której dziecko w samych majtkach pluskało się w wodzie. Zachowujmy się jak ludzie, nie jak zwierzęta - mówi pan Paweł

W przeciwieństwie do Stalowej Woli mieszkańcy o tym co im się nie do końca podoba, raczej mówią niewiele. W Nisku do magistratu nie napłynęło tyle skarg co w Stalowej Woli co do kostki, po której nie do końca wygodnie się chodzi. Trzeba wziąć pod uwagę jednak to, że w Stalowej Woli deptak jest znacznie dłuższy i przejście po nim np. w szpilkach będzie znacznie dłuższą męczarnią. Zachęcamy do obejrzenia filmu VIDEO. Tematem filmu są planty niżańskie.

[MagPie] / [Śiwy] (Video)

Materiał video

Przewiń do komentarzy



















Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
~kleryczek

pan tez niczego sobie, ciacho

~basia

@login

CYTAT
trochę szkoda bo Pani bardzo ładna

Ładna chamica? umiech

~login

edit: pomyliłem się, nie usunięto ale jest na dole
proszę admina o usunięcie

~login

oj tam oj tam, każdemu może się zdarzyć chwileczka zapomnienia,
zdjęcie zostało usunięte a trochę szkoda bo Pani bardzo ładna :*

~ona

ale zabawa nie polega chyba na wyrywaniu kwiatków i rozrzucaniu kamieni?!

~hr. niski

planty są też dla dzieci i niech się bawią

~ona

LO Nisko, gimnazjum Ulanów

~belfer

@ona

CYTAT

no proszę, a na drugim zdj to nauczyciele, państwo F.

Jeżeli nauczyciele tak się zachowują, to czego możemy oczekiwać od młodzieży?
PS
A w której szkole są oni "wychowawcami" młodzieży?

~fredek

na drugiej ławce posadzić jp2 zeby mochery i inni nawiedzeni mieli gdzie się modlić a on moze by i jakiś cud sprawił

~Wladek

Bardziej bylbym za zakazem wjazdu dla tubylcow bo nie dosc ze od granitu lakier im sie rysuje na gumofilcach to jeszcze nosza na Nich gnoj ze swych stajni w ktorych trzymaja swe capy ktorym to radosnie pod ogonami powiewaja blachy RNI

~lulek

na plantach przydalbysie znak calkowity zakaz ruchu dla rst bo pobrudza kostke wiesniaki

~fsfd

@nono: Na socjal? A może lepiej do pracy pójść niż na państwowym siedzieć?

~Do Emila

Urodziłam się w latach 80-tych, teraz mam własne kilkuletnie dzieci. I uwierz mi, że jest ogromna różnica między latami 70-80 a czasami współczesnymi...

Samochody nie miały pasów, poduszek, fotelików?... Super, tylko że w latach 70-80-tych nie było tylu samochodów na drogach co teraz i nie jeździły tak szybko i dynamicznie jak teraz. Wymóg pasów, poduszek i fotelików nie wynika z czyjegoś widzimisię, ale z faktu rozwoju techniki i coraz większej liczby wypadków na drogach - z udziałem dzieci.

Można było jeździć na rowerze bez kasku? No super, tylko że 30-40 lat temu miasto i jego okolice nie były tak mocno zabetonowane jak teraz. Jak się wywalisz na beton i łupniesz głową, to możesz umrzeć (częsta przyczyna śmierci w potrącenia rowerzystów). Jak się wywalisz na piasek, to może siniak pozostanie, nic więcej. Znajdź mi w Stalowej Woli, w miarę blisko fajną niewybetonowaną "szosę", na której dzieciaki mogą sobie swobodnie pojeździć rowerem...

Nikt nie chodził o psychologa, po prostu powtarzał rok? No ok, tylko że powtarzanie roku nie poprawiało sytuacji w żaden sposób. Że niby wszyscy na zdrowych wyrośli bez psychologa?... Ja znam wielu 30-40 latków z poważnymi zaburzeniami. Znam 40-latka, który prawdopodobnie miał autyzm, ale nikt go nigdy nie diagnozował, więc wyrastał zgodnie z zasadami rodziców: lać ile wlezie, to wyrośnie z tego dziwnego zachowania. No to lali. Dziś jest alkoholikiem ze złamanym życiem.

Nikt nie miał alergii?... No ok, tylko że w ciągu 30-40 lat drastycznie zwiększyło się zanieczyszczenie środowiska, głównie spowodowane przez zwielokrotnienie liczby samochodów na drogach. Nasze ciała są teraz dosłownie zalewane spalinami i innymi zanieczyszczeniami, z którymi organizm sobie już nie radzi.

Piliście wodę z węża ogrodwego i "innych źródeł"?... Tylko że 30-40 lat temu woda użytkowa była czysta. Dziś woda jest bardzo zanieczyszczona.

Dzieci nie siedziały tyle przy komputerze?... Hahaha, ale ilu twoich kolegów w latach 80-tych miało komputer?.... Trudno siedzieć przy czymś, czego się nie ma...

Nikt nie miał nadwagi mimo słodyczy? No ok, tylko że w ciągu 30-40 lat drastycznie pogorszyła się jakość produkowanego jedzenia. To,co dziś jemy (wędliny, sery, mięso, wyroby mączne,nabiał) jest napakowane chemią, cukrem i solą - po to, żeby dało się tego sprzedać więcej. Rynkiem żywnościowym rządzi dziś pieniadz - nie dbałość o zdrowie innych.

Biegaliście, graliście w piłkę?... Super. Ale ja ci coś napiszę: chłopaki z mojego bloku grali w piłkę na placu pod blokiem, przeklinali w czasie gry strasznie (gorzej niż menele tam siedzący), więc niedługo potem pojawiła się tabliczka: "Zakaz gry w piłkę". Kazali im iść na orlik,to poszli - orlik był zajęty. No to wrócili do domu, żeby pograć sobie i jakoś spędzić ten wolny czas.

Czasy się zmieniają, infrastruktura miasta się zmienia, technika się zmienia, warunki życia się zmieniają, a to wszystko sprawia, że dziś dzieciństwo wygląda inaczej - kto tego nie zauważa, jest głupi.

~ona

no proszę, a na drugim zdj to nauczyciele, państwo F.

~Włodek

~do Władka - jestem ze STW buraku i jestem pewien że miasto to ty widziałeś na widokówkach a twój stary na wozie tu meble zwoził

~nono

Tych pieniędzy nie można przeznaczyć na inne cele ? oswiata social itp. lub nawet rozrywka tylko na upiększanie parkow dla menelelstwa . Oni mogą pic na byle lawce po co im takie cuda

~Władek

do włodka;i po tym co pokazales nam tutaj wlasnie poznac typowego buraka z dziury ,ktora nawet w ''herbie'' ma gowno a dokladniej 3.zajmij sie lepi sianokosami a nie filozofowaniem moze to ci lepiej pojdzie

~felix

Mozna mowic duzo ale na pewno dobrodziejka niska to jest cos czego ludzie nie krytuja zrobila duzo dla tego miasta i jest fajnie uhonorowali ja a u nas jakies popitolone ptaki, nietoperze i transformers.

~bibi

RNI i wszystko jasne umiech

~Włodek

wieśniak to cię zrobił obsrańcu

~Władek

nizanskim wieśniakom przeszkadza kostka a to dlatego ze na granicie ścierają się zelówki i ich gumofilcach

~hrabia

odpierdolcie sie od kostki kto niechce nie musi tam chodzic a rowery wiesniaki zostawcie w domu

~ezefa

Czy jakiś redaktor ujrzy w końcu problemy zwykłych ludzi i pierońskie bezrobocie i podatki, wyjeżdżajo młodzi a kostka ich nie zastąpi. Czy komuś się polepszyło z tego powodu że zakostkuje sie miasto jeśli tak to gratuluję. Moi znajomi wyjechali a ja dalej szukam pracy. Zamiast drzew kostka wszendzie.

jusek

Miasto powinno dopilnować,aby zmieniono i dostosowano do całości,elewację widocznego bloku z okresu Gierka.
Psuje ogólny wygląd placu.
W przeciwieństwie do stalowowolskiego parku z rzeczką,jest gdzie tyłek posadzić.
Dobrze,że przy projektowaniu nie było jakiegoś imbecyla,który kazałby wyciąć stare drzewa,aby w ich miejsce ...posadzić młode.

@emil


Ja,moi bracia i reszta naszej ulicy,mieszkaliśmy na obrzeżach małego miasteczka-właściwie wsi.Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.

Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.
My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy.

Wspominany z nostalgią lata 80.

Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się
na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź,matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).

Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.

Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad.
Ojciec postawił mu piwo.

Do szkoły chodziliśmy półtora kilometra piechotą. Ojciec
twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.

Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola.
Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju.
Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.

Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.Z chorobami sezonowymi walczyła babcia.
Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna.

Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody,
na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk,zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.

Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę.Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych.
Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo - jak zwykle.

Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Milicję, żeby zakablować rodziców.Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy.Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną,
a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych.

Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice
trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.

Pies łaził z nami - bez smyczy i kagańca.Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.Raz uwiązaliśmy psa na "sznurku od prasy" i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu.Na zawsze.

Mogliśmy dotykać inne zwierząta.
Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.

Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru,
Każdy dzieciak to wiedział.

Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską.
Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać,mówić Dzień dobry i nosić za nią zakupy.
Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień dobry.
A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień dobry wymusić.

Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką.
Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.
Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.

Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą
stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.
Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza
gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.

Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków.Czasami próbowaliśmy to jeść.

Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności.
Nikt nam nie liczył kalorii.Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł.

Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami.
Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.
Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą.
Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.

Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie
same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.

Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy.Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód.

Niektórzy wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów.
Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.

Dziękujemy rodzicom za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas „dobrze” wychować.

To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.

A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!

~emil

dawne czasy!

Dorastaliście w latach siedemdziesiątych , osiemdziesiątych ...???Jak, do cholery, udało się wam przeżyć???!!!Samochody nie miały pasów bezpieczeństwa,ani zagłówków,no i żadnych airbagów!!!Na tylnym siedzeniu było wesoło,a nie niebezpiecznie Łóżeczka i zabawki były kolorowe i z pewnością polakierowane lakierami ołowiowymi lub innym śmiertelnie groźnym gównem Niebezpieczne były puszki,drzwi samochodów.Butelki od lekarstw i środków czyszczących nie były zabezpieczone.Można było jeździć na rowerze bez kasku.A ci, którzy mieszkali w pobliżu szosy na wzgórzu ustanawiali na rowerach rekordy prędkości,stwierdzając w połowie drogi,że rower z hamulcem był dla starych chyba za drogi....... Ale po nabraniu pewnej wprawy i kilku wypadkach...panowaliśmy i nad tym (przeważnie)!Szkoła trwała do południa,a obiad jadło się w domu.Niektórzy nie byli dobrzy w budzie i czasami musieli powtarzać rok.Nikogo nie wysyłano do psychologa.Nikt nie był hiper aktywny ani dyslektykiem.Po prostu powtarzał roki to była jego szansa.Wodę piło się z węża ogrodowego lub innych źródeł,a nie za sterylnych butelek PET Wcinaliśmy słodycze i pączki,piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem i nie mieliśmy problemów z nadwagą,bo ciągle byliśmy na dworze i byliśmy aktywni Piliśmy całą paczką oranżadę z jednej butli i nikt z tego powodu nie umarł.Nie mieliśmy Play stations,Nintendo 64, X-Boxes,gier wideo, 99 kanałów w TV,DVD i wideo, Dolby Surround,komórek, komputerów ani chatroom’ów w Internecie...... lecz przyjaciół !Mogliśmy wpadać do kolegów pieszo lub na rowerze,zapukać i zabrać ich na podwórko lub bawić się u nich,nie zastanawiając się, czy to wypada.Można się było bawić do upojenia,pod warunkiem powrotu do domu przed nocą.Nie było komórek...I nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy!!!Nieprawdopodobne!!!Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie!!!Całkiem bez opieki!Jak to było możliwe?Graliśmy w piłę na jedną bramę,a jeśli kogoś nie wybrano do drużyny,to się wypłakał i już.Nie był to koniec świata ani trauma.Mieliśmy poobcierane kolana i łokcie,złamane kości, czasem wybite zęby,ale nigdy, NIGDY,nie podawano nikogo z tego powodu do sądu!NIKT nie był winien, tylko MY SAMI!Nie baliśmy się deszczu, śniegu ani mrozu.Nikt nie miał alergii na kurz, trawę ani na krowie mleko.Mieliśmy wolność i wolny czas,klęski, sukcesy i zadania.I uczyliśmy się dawać sobie radę!Pytanie za 100 punktów brzmi:Jak udało się nam przeżyć???A przede wszystkim:Jak mogliśmy rozwijać naszą osobowość???Też jesteś z tej generacji?Jeśli tak, wyślij tego maila do twoich rówieśników.(Ale nie musisz, nic się nie stanie jak go olejesz ☺)Niech sobie przypomną, jak było.A inni niech zobaczą jak było…Pewnie,można powiedzieć,że żyliśmy w nudzie, ale...…,przecież byliśmy szczęśliwi !!!POZDRAWIAM

~anty

Chodnik ma być przede wszystkim użyteczny. Tak jest, gdy buty zmieniacie co miesiąc.

~ezefa

Czy jakiś redaktor ujrzy w końcu problemy zwykłych ludzi i pierońskie bezrobocie i podatki, wyjeżdżajo młodzi a kostka ich nie zastąpi. Czy komuś się polepszyło z tego powodu że zakostkuje sie miasto jeśli tak to gratuluję. Moi znajomi wyjechali a ja dalej szukam pracy. Zamiast drzew kostka wszendzie.

~login

To co napisze pismak, większość z was łyka jak pelikany.

Prawda jest taka że w Nisku większość jest zadowolona i zaciesza umiech

Kobieta w szpilkach może sobie nogi połamać dosłownie wszędzie!

~qwerty

Ta kostka brukowa to fatalny pomysl, szczegolnie dla osob na wozkach inwalidzkich... masakra.

~rak

Ładniej niz w stalowej moim zdaniem