"Sikorszczaki" nad Wilią

Image

Prochom marszałka Piłsudskiego na wileńskiej Rossie pokłonili się uczniowie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr1 im. W. Sikorskiego. Ich wizyta w stolicy Litwy była następstwem dość nietypowego zdarzenia sprzed dwóch lat. Ów fakt prawdopodobnie zadecydował o nawiązaniu pierwszych prawdziwych więzów partnerskich Stalowej Woli.

Kilkudziesięcioro uczniów wyjechało do Wilna w ramach rewizyty, która skutkowała odwiedzin w naszym mieście ich rówieśników z Gimnazjum im. Św. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu. Uczniowie polskiej szkoły spod Wilna byli podejmowani w Stalowej Woli rok temu. Teraz nasza młodzież pokonała trud kilkuset kilometrów, by wspiąć się na Wzgórze Giedymina, z którego najlepiej chłonie się panoramę największego miasta w krajach bałtyckich. Gimnazjum w Niemieżu jest szkołą polską - choć uczy się w niej kilka narodowości - i głównym szlakiem naszej młodzieży były tradycyjnie polskie punkty. Co tu mówić, kto w Wilnie był, wie że gdzie by sie nie ruszył, tam polskość, tylko teraz po litewsku pisana. A więc najpiękniejsza z polskich nekropolii na świecie, czyli wzgórzysta Rossa z "Matką i sercem syna". Sławetny Antokol z kościołem Paców, ciche zaułki po których chadzał Mickiewicz i niedalekie Troki.

Kilka dni wcześniej w Stalowej Woli gościli polscy wilniucy z Jarosławem Narkiewiczem. Narkiewicz jest wicemarszałkiem Sejmu Litewskiego. Nie było więc nic dziwnego w tym, że młodzi stalowowolanie zostali zaproszeni do Sejmasa. Zaszczyt? Nie lada, bo która szkoła była podejmowana przez marszałek Kopacz? A "Sikorszczaki" zaczęli parlamentarną przygodę od Litwy. Była oczywiście wizyta w wileńskim merostwie, bo i tam nasi rodacy zasiadają. A że niedawno byli nad Sanem, to i godnie podjęli naszych młodych emisariuszy.

Czas odpowiedzieć na pytanie, skąd ta stalowowolsko-wileńska zażłyłość. Lat temu dwa, albo trzy Zbigniew Maciejewski, dziś radny wileński, a swego czasu "tylko" dyrektor polskiego gimnazjum w Niemieżu, zwrócił się o drobną pomoc. Nie finansową, bo Polacy znad Wilii mają charakter, ale zasugerował, by Polacy z obecnych granic zafundowali szkole Św. Kalinowskiego sztandar. Apel trafił m.in. na Podkarpacie i miał się tym zająć nasz wojewódzki parlament. Radni wojewódzcy mieli jednak inne sprawy (by nie sugerować afery) na głowie i sztandar ufundował prezydent Andrzej Szlęzak. Nawet był na uroczystości wręczenia. A potem los już wziął sprawy w swoje ręce i autobusy po "dziewiętnastce" od tamtej pory mkną w tę i tamtą stronę. I tu warto przypomnieć, że nasze miasto nie ma ani jednego zagranicznego partnera. No może z wyjątkiem belgijskiego Evergem. Z Belgami mamy podpisaną oficjalną umowę, ale jej konsumpcja jest delikatna jak jedwab. Na początku samorządności podpisaliśmy nawet umowę z częścią Kijowa - a co, można sprawdzić! - ale nawet nikt tam nie pojechał. Planami partnerskimi sięgaliśmy też do Ameryki (tam akuratnie "ktoś" pojechał), ale nic poza wydatkami na bilety w przyjaźń nie poszło. Podchody do naszego magistratu robią teraz Węgrzy i nie zniechęcajmy "braci do szabli i szklanki", ale trzymajmy się kochanego już Niemieża. Wyszło przypadkowo, ale jak udanie.

jc

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
~baw

co za analfabeta to wypocił?

~Tyna

Jerzy z nadwislaka nie wstydz sie podpisac...hihihi

~hr. Henryk

Bardzo udany tekst..graitualcje dla autora ( autorki)..