Do szopy hej pasterze...
Do szopy hej pasterze...
Bez niej trudno sobie wyobrazić święta Bożego Narodzenia. Może jeszcze bardziej, niż bez Kevina w telewizji, co dla wielu jest wprost niepojęte. Jest chyba najstarszą naszą tradycją bożonarodzeniową, choć idąc od kościoła do kościoła, można odnieść wrażenie, że na pielęgnowaniu tej tradycji wcale nam nie zależy.
Szopka św. Franciszka i jego następców
Szopka według św. Franciszka, trafiła do Polski już pod koniec XIII w., czyli zaledwie kilkadziesiąt lat po jej premierze w Greccio. Święty z Asyżu, na trzy lata przed śmiercią chciał przybliżyć prostym ludziom tajemnicę zbawienia. W wypełnionej sianem grocie umieścił wyrzeźbioną w drewnie figurkę Jezusa, a obok niego postawił żywego woła i osła. W Józefa i Maryję wcielili się mieszkańcy Greccio i tak powstała inscenizacja, która przetrwała wieki i rozpostarła się na wszystkie kontynenty. "Przygotowano żłób, kładąc w nim siano, a do groty wprowadzono wołu i osła - zapisał Tomasz Celano, pierwszy biograf św. Franciszka. - Prostota otoczona jest czcią, wywyższone zostaje ubóstwo, zalecona wszystkim pokora, a Greccio staje się jakby nowym Betlejem". To było w roku 1223.
W roku 2013, w szopkach stalowowolskich kościołów dominuje zaznaczona przez biografa "prostota otoczona czcią". Tak jest chociażby w bazylice Matki Bożej Królowej Polski, gdzie strzelistość świątyni jakby przytłacza prostą w formie, ale wszystkomówiącą inscenizację. W innych parafialnych kościołach szopki są podobne. Różnią się ilością postaci, czasem jakimś zwnętrznym elementem lub mottem. Inaczej jest tylko u Braci Kapucynów. Myliłby się ten, kto oczekiwałby od zakonników "szopkowego standardu". Nie ma ani osła, ani wołu, a półmroczną grotę zastąpił trawnik na rondzie w centrum miasta. Stoi na nim żłóbek, a przy nim figury Józefa i Maryji, a więc wszystko, co w szopce tradycja nakazuje ustawić, w rozwadowskiej świątyni jest. Pozostałość jest uwspółcześniona, ale rozpoznawalna dla każdego. Nawet szemrzący strumyk, który od kilku miesięcy pobłyskuje wzdłuż deptaku w parku. Szopka jest jak najbardziej ruchoma, a więc trudno od niej oderwać dzieci. Starszym też polecamy chwilę zadumy przy niej.
Szopka ładna, ale kto ją widzi?
Żyją wśród nas osoby, dla których nie ma świąt Bożego Narodzenia, bez obowiązkowego odwiedzenia wszystkich, a przynajmniej kilku kościołów i pacierza przy szopce. To taki stary zwyczaj, o który należałoby dbać choćby z bardzo trywialnych względów zdrowotnych. Nakazywał on oderwanie się od spływającego jadłem świątecznego stołu. Choć pogoda sprzyja, to spacer taki nie do końca się udaje. Część kościołów otwierana jest tylko na czas mszy. Dziwne, że między nabożeństwami spoglądanie na szopki jest zabronione. Pewnie z jakichś bardzo przyziemnych powodów, ale kładzie to cień na świątecznej radości.
Radość już pierwszego dnia świąt do wielu domów przynieśli kolędnicy. Niestety, nie udało nam się wyłowić ani jednego przebranego. Mimo to dobrze, że i tak ktoś z kolędą idzie od domu do domu. Drzewiej jednak kolędnicy chadzali z szopką. Tę nawet w socjalistycznych szkołach uczono robić i dziś podniosłaby tylko kolędniczą atrakcję. Tradycja zawsze zobowiązuje. Nawet w czasach, kiedy wielu współżyjącym święta najbardziej kojarzą się z Kevinem.
jc
Komentarze
3:13, 16:18
Grobem otwartym jest ich gardło, językiem swoim knują zdradę, jad żmijowy pod ich wargami,
ich usta pełne są przekleństwa i goryczy;
ich nogi szybkie do rozlewu krwi,
zagłada i nędza są na ich drogach,
droga pokoju jest im nie znana,
bojaźni Bożej nie ma przed ich oczami.
Tacy bowiem ludzie nie Chrystusowi służą, ale własnemu brzuchowi, a pięknymi i pochlebnymi słowami uwodzą serca prostaczków.
pozdrowienia dla pani,która nie zrozumiała przesłania szopki w klasztorze i stwierdziła, że to porażka i trzeba dać to do gazety