Wieści ze St. Woli dotarły do Toronto
Pisaliśmy już o nowym właścicielu książki o COP z autografem Wańkowicza. Sprawa zdaje się nie mieć końca, bo informacje o całym wydarzeniu dotarły do Toronto, do syna samego autora…
W listopadzie pisaliśmy na temat regionalisty Zbigniewa Puławskiego, który wszedł w posiadanie książki Melchiora Wańkowicza z 1938 roku z dwukrotną dedykacją autora. Jak się okazuje świat nie jest taki duży i informacje dotyczące unikatu dotarły do syna pierwszego właściciela książki, dla którego zostały napisane dedykacje….
Historia pewnej cennej książki
Zbigniew Puławski, który posiada unikatową książkę z dedykacjami Melchiora Wańkowicza "C.O.P - ognisko siły: Centralny Okręg Przemysłowy" jest regionalistą, historykiem z zamiłowania oraz bibliofilem. Swoją cenną kolekcję gromadził aż 50 lat, może pochwalić się ponad 7 tysiącami tytułów.
Unikat, którym posiada sandomierski regionalista ma na swych kartach dwukrotny wpis Melchiora Wańkowicza zadedykowany inż. Tadeuszowi Drysiowi, który był pracownikiem Zakładu Gazowniczego w Sandomierzu. Traf chciał, że w 22 maja 1938 roku los zetknął go z Wańkowiczem, któremu zepsuł się samochód w rejonie Sandomierza. Za wyratowanie z opresji Dryś otrzymał książkę z autografem. Po ponad 20 latach panowie spotkali się ponownie, a do książki trafił kolejny wpis autora. Co się działo w późniejszych latach z publikacją, jest zagadką, obecnie książka nie posiada już obwoluty, jest niekompletna, ma 80 stron.
Ze Stalowej Woli historia dotarła do Toronto
Historia tej cennej książki została opowiedziana przez stalowowolskie media, w tym także przez nasz portal. Dotarła ona także aż do Toronto, gdzie obecnie mieszka syn Tadeusza Drysia – Jerzy. Mężczyzna nawiązał kontakt ze Zbigniew Puławskim, który uzupełnił historię spotkania Wańkowicza z Drysiem. Panowie wymienili się mailami.
Pamiętam tę całą historię znajomości mego Taty z pisarzem z opowiadań mego Ojca, a sprawa z zepsutym samochodem, była tylko jednym z epizodów… Ojciec jeździł z Wańkowiczem po „COP-ie”, pisarz (z ramienia Rządu) interesował się projektem i rozwojem Centralnego Okręgu Przemysłowego, a mój Ojciec był bardzo dobrze zorientowany w temacie. Melchior był nawet u nas w domu. Na spotkaniu w 1959 r. (w dawnym kinie Wisła) byłem (jako młody chłopak) obecny, kiedy Wańkowicz i mój Tato uściskali się serdecznie po latach... Stąd ta druga dedykacja... Ojciec przyniósł ją (książkę) na to spotkanie autorskie. Książka była wtedy oczywiście w całości. Mnie Wańkowicz wpisał dedykację do innej swojej książki– pisze w e-mailu Jerzy Dryś.
Jak wyjaśnił Jerzy Dryś, jego ojciec był z zamiłowania bibliofilem, miał wiele książek i czasopism oraz wiele cennych pozycji wydawniczych jeszcze od czasów wolnej Polski. Po śmierci rodziców kolekcja była likwidowany w pośpiechu przez „osoby trzecie”, jego rodzinny dom również został sprzedany. Zawartość katalogowa (ok. 3800 pozycji) została prawdopodobnie rozdana lub gdzieś wyrzucona.
Publikacje w mediach były początkiem przyjaźni
Jerzy Dryś w czasach PRL-u opuścił nasz kraj, najpierw mieszkał w Niemczech, potem przeniósł się do Kanady. Dzięki korespondencji z Drysiem, Zbigniew Puławski dowiedział się m.in. że jego pasją jest fotografia.
Rocznie robiłem i robię po kilka tysięcy zdjęć i kręcę kilka krótkich filmów.... To moje drugie, jeszcze z czasów dzieciństwa, hobby. Opisuję świat nie piórem reportera, lecz kamerą fotograficzną. Pierwsze zdjęcia Sandomierza miałem na kliszach 6x9 szklanych, pokrytych emulsją światłoczułą. Ponad 56 lat temu. Dawne to czasy. Podczas likwidacji mego krakowskiego mieszkania straciłem niestety wiele cennych zdjęć, m.in. kilkaset moich fotografii (negatywów) z dawnego Sandomierza np. Stare Miasto czy park po przejściu trąby powietrznej, Piszczele, wąwóz itp. czy przejazd ul. Mickiewicza (ponad pół godziny) czołgów i wozów sowieckich jadących na Poznań... Udało mi się zrobić z alei w parku 3 dobre fotografie. Niestety, ktoś ten album negatywów bez pytania po prostu wyrzucił– pisze w jednym z e-maili Jerzy Dryś.
Mężczyzna prawie co roku odwiedza Sandomierz, kolejną wizytę planuje w tym roku, w okresie wakacji. Chce się wówczas spotkać ze Zbigniewem Puławskim.
- Dzięki tej sprawie książki z autografami Melchiora Wańkowicza poznałem syna Tadeusza Drysia. Dla mnie to jest coś ciekawego, że jest jakaś kontynuacja, nie wszystko ginie. Już się zaprzyjaźniłem z jego synem, korespondujemy mailowo. Ja mu relacjonuje to, co ciekawego dzieje się w Sandomierzu w okolicach oraz o wyjazdach do Stalowej Woli, on opowiedział mi dużo o sobie. Jest to dla mnie ważne, bo pisałem o nim przy okazji tworzenia monografii „Dzieje Gazownictwa Sandomierskiego w latach 1937-1999"– mówi Zbigniew Puławski.
Komentarze
to okazja by wybudowac kolejną bibliotekę i rondo do niej
Bardzo ciekawa historia. Warta popularyzacji. Zadaje kłam twierdzeniom, że jedynym regionalistą (tak o sobie twierdzi podobno)w Stalowej jest niejaki Garbacz - grafoman i wtórny autor. Jak to ktoś fajnie nazwał na forum - mistrz autoplagiatu.
Ten sam tekst potrafi sprzedać kilka razy pod różnymi tytułami.
fajna historia ale ja na miejscu syna chcialbym te ksiazke hehe
Jaki świat jest malutki, dzięki internetowi znajdują się osoby z dwóch krańców świata. Historia bardzo ciekawa i niezwykła. Przyjemnie poczytać o czymś innym niż zło tego świata. Podziwiam ludzi z pasjami!