Pożar w Pysznicy? Lepiej nie...
W czwartek mieszkaniec Pysznicy podczas wypalania traw mógł doprowadzić do dużych zniszczeń. Tylko dlatego, że zmienił się kierunek wiatru, ogień nie dotarł do zabudowań. Tymczasem sprowadzenie odpowiednich służb zajęło sporo czasu...
Widząc pożar nie dzwoń na 112
13 marca około godziny 11.00 na ul. Wrzosowej (Jasna Polana w Pysznicy) ktoś wypalał trawy. W pewnym momencie podpalacz nie poradził sobie z ogniem i nie wiedząc co ma zrobić, po prostu uciekł. Tymczasem ogień rozprzestrzeniał się coraz dalej, dym widoczny był już z daleka. Na miejsce zdarzenia zaczęli schodzić się okoliczni mieszkańcy. Niektórzy widząc co się dzieje, od razu chwycili za telefon. Kilka osób naraz wzywało pomocy co spowodowało nie lada chaos.
- Widząc co się dzieje, zadzwoniłem na 112. Tam połączyłem się z jakąś centralą w Mielcu i poprosiłem, że chcę rozmawiać, ze strażą pożarną tutaj. Przełączyli mnie nie do Pysznicy, a do Stalowej Woli. Tam mnie pytają o to, czy jest duży pożar, powiedziałem, że jak dla mnie to jest on duży. Powiedziałem, że gość, który wypalał trawy uciekł. Spytał mnie, czy mają jechać, to powiedziałem, że nie chce być obciążony kosztami, więc może niech wyślą policję albo coś, to usłyszałem, żebym dzwonił na policję. Zadzwoniłem pod 997, połączyłem się z policją w Stalowej Woli i poprosiłem o numer do Pysznicy. Nie przełączyli mnie tylko dali mi ten numer do Pysznicy. Tam z kolei nikt nie odbierał. Oddzwoniłem do Stalowej Woli, opowiedziałem co się stało i spytałem co teraz zrobią. Powiedzieli, że za 5 minut przyjadą– opowiada nam świadek zdarzenia.
Minęło 15 minut od chwili kiedy świadek skontaktował się z policją i nikt nie przyjechał. Tymczasem ogień był coraz większy. W chwili pierwszego telefonu do straży pożarnej znajdował się około 50 metrów od najbliżej położonego domu. Po kilkunastu minutach był już 25 metrów od zabudowań. Paliły się trawy i drzewa. W pewnym momencie wiatr zaczął wiać w drugą stronę, dzięki czemu kierunek ognia oddalał się od zabudowań.
- Zadzwoniłem na straż pożarną do Pysznicy i usłyszałem, że wyjedzie jednostka z Pysznicy. Jakieś 15 minut później zadzwoniły syreny w Pysznicy. Od tego czasu minęło kwadrans nim dotarł zastęp straży pożarnej, kilka minut później przyjechała też policja– wyjaśnił nam inny mieszkaniec Pysznicy.
Z opanowaniem ognia zmagały się 3 zastępy straży pożarnej. Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Stalowej Woli w sprawie wypalania traw.
Straż pożarna reaguje na każde zgłoszenie
- Numer 112 rzeczywiście jest numerem alarmowym, ale w tej chwili jest on obsługiwany przez wojewodę, czyli łączność jest z Rzeszowa i oni przełączają do nas. Do nas najlepiej kontaktować się na numer alarmowy 998. Dyspozytor przyjmuje zgłoszenie o zaistniałym pożarze i dysponuje jednostki w zależności od tego, jaki to jest teren- wybiera czy jest to jednostka OSP z najbliższego terenu, czy jednostka Państwowej Straży Pożarnej, jeszcze decyduje o tym, co ma do dyspozycji. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że tych zdarzeń jest w tej chwili tyle, że nie zawsze dysponujemy czymś wolnym. Dyspozytor musi ocenić jakie to jest zagrożenie, czy zagraża to budynkom, czy występują innego typu zagrożenia i wysyła w miejsca najbardziej potrzebne– mówi mł. bryg. mgr Jerzy Lipko, rzecznik prasowy KP PSP.
Jak usłyszeliśmy od rzecznika, dyspozytor reaguje na wszystkie zgłoszenia, nie ma takiej możliwości, by dyspozytor dał np. numer do OSP w Pysznicy lub OSP innym miejscu.
- Wszystkie nagrywania, jeśli chodzi o połączenia alarmowe, są u nas możliwe do odsłuchania. Nie ma takiej opcji, że nasz stalowowolski dyżurny operacyjny kazał dzwonić do OSP – dodaje mł. bryg. mgr Jerzy Lipko.
Komentarze
o co tyle krzyku nic nowego co roku to samo
chłop uciekł bo się przestraszył!
Ludzie opamietajcie sie z tym wypalaniem dopóki nikt nie zginął! O tragedię nietrudno...
a jaka by była chryja jak palić by się zaczął obok nowy dom Sołtysa. Czy to przypadkiem właśnie nie powiatowa straż pożarna?
jak tak mają działać służby to ja p.