Dziś do Warszawy przyjechali przedstawiciele Komitetu Obrony Wędlin Tradycyjnie Wędzonych, którzy pod Sejmem protestują w obronie tradycyjnych metod produkcji wędlin.
Przedstawiciele ponad 100 zakładów branży mięsnej zrzeszonych w Komitecie Obrony Wędlin Tradycyjnie Wędzonych sprzeciwiają się nowym unijnym przepisom przewidującym zmniejszenie substancji smolistych w wędlinach z 5 uk/kg do 2 uk/kg. Rozporządzenie zostało przyjęte w 2011 roku przez Radę UE. Jak podkreślał w poniedziałek w Dębicy Jarosław Kaczyński, mimo iż dokument był znany od kilku lat, rząd PO-PSL rozpoczął próby interwencji dopiero w tym tygodniu. "W tej chwili te usiłowania władz są spóźnione także i ze względu na przerwę między kadencjami" - zaznaczał Prezes PiS.
Z przedsiębiorcami pod Sejmem spotkał się europoseł Tomasz Poręba, który w sprawie szkodliwych przepisów interweniował u komisarza Tonio Borga w styczniu. "Już wtedy komisarz deklarował gotowość wysłania do Polski specjalnego zespołu technicznego, który wspólnie z polskim rządem i przedsiębiorcami mógłby podjąć próbę wyjścia z sytuacji. Warunkiem była inicjatywa polskiego rządu. Niestety, z niewiadomych przyczyn rząd zwlekał z interwencją pięć miesięcy. Tymczasem kadencja Komisji za dwa miesiące dobiegnie końca a już we wrześniu rozporządzenie wchodzi w życie" - mówi Poręba.
Dziś pod Sejmem europoseł PiS po raz kolejny apelował wraz z przedsiębiorcami z branży mięsnej o interwencję polskiego rządu w tej sprawie.
Europoseł PiS podkreśla, że sprawa unijnego rozporządzenia powinna być przez rząd traktowana priorytetowo, gdyż problem dotyczy setek polskich zakładów. Jak wynika z badań zleconych przez Podkarpacki Urząd Marszałkowski tylko w tym województwie nowych unijnych norm nie spełnia ponad 200 zakładów.
Skuteczny bo przepisy zmienia zobaczycie ida wybory i psl boi sie porazki i że nie przekroczy progu wyborczego. Poreba skutecznie broni interesów polskiej wsi i rolników
@net, jesteś ofiarą losu. Cala narracja naganiaczy jest na płaszczyźnie, można wędzić ale "inaczej". A dla nas inaczej oznacza utratę zbytu. Nawet szprotki Ryskie nie mogłyby być wędzone matołku i zniknęłyby z rynku gdyby tamtejszy rzad nie załatwił wyłączenia własnego kraju.
"Inaczej" oznacza stratę praw do marki i klienta. Dzisiaj to małe wędzarnie ale nie jutro, ich popularność stale rośnie. To one blokują obniżanie jakości popularnych produktów w tanich dyskontach. Jakość produktów małych masarni jest świetna, wcale nie są tanie bo maja klientów z tego właśnie powodu. Metoda wędzenia jest tylko jednym z czynników ale bardzo istotnym w procesie produkcji wędliny w Polsce.
Co gorsze i NAJWAŻNIEJSZE klient może porównać jak smakuje "prawdziwa" wędlina bo ma możliwość zakupu w tym samym supermarkecie "naturalnego" produktu. Gdy ten zniknie będziesz wcinał trociny nie wiedząc ze to trociny. Średnio 50% w wędlinie z dyskontów to nie wędlina. Zrób wycieczkę do Londynu i kup wędlinę inna niż mortadela i salami i szynka o smaku (???).
Nasze wędliny to nasza oferta eksportowa i własna tradycja. Tego się bardzo pilnuje i to się rozwija. Tak jak Whisky, tak jak stocznie tak jak wszystko co daje biznes i prace Polakom.
Wędzonki jak czarna wołga. Unia wcale ich nie zabroni [OBALAMY MITY]
Krzysztof Lepczyński 13.01.2014 , aktualizacja: 13.01.2014 13:30
Na początku roku wybuchła panika: Unia Europejska zabroni produkcji tradycyjnych wędzonek. I zamknie setki polskich firm. Ile w tym prawdy? - Nowe przepisy nie zabraniają wędzić - zapewniał w Radiu TOK FM Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny. Chodzi o ograniczenie rakotwórczych substancji, z czym większość producentów nie będzie miała problemów. Więc skąd całe zamieszanie? - pytała Joanna Solska. - To jak z czarną wołgą. Wszyscy się jej boją, ale nikt nie widział - skwitował.
Od początku roku media alarmują: od września Unia Europejska zakaże tradycyjnego wędzenia wędlin. - Zamiast dymu z drzew liściastych zapach wędzonki ma zapewnić kąpanie wędlin w chemicznym ekstrakcie - mówiła w Radiu TOK FM Joanna Solska. - To powoduje podobne doznania smakowe, ale nie dostarcza substancji smolistych. To one miały się stać przyczyną zakazu, ponieważ są rakotwórcze - wskazywała dziennikarka.
Ruch Narodowy w obronie polskich wędzonek
Jednak to nie troska o zdrowie sprawiła, że o rzekomym zakazie wędzenia stało się głośno. Pojawiły się informacje, że unijne rozporządzenie może doprowadzić do upadku, według różnych alarmistycznych szacunków, od 100 do 200 małych polskich producentów wędzonek. Europoseł Paweł Kowal na swoim blogu na portalu Tokfm.pl sugerował, że decyzja mogła zapaść "w wyniku dyskretnego nacisku konkurencji". I krytykował rząd za to, że w sprawie wędzonek zaspał. Błyskawicznie zareagowały też inne siły polityczne, nawet... Ruch Narodowy, który wyraził gotowość do "obrony polskiej wędzonej kiełbasy".A jak jest naprawdę? To pytanie w swojej audycji w Radiu TOK FM zadała Joanna Solska. Odpowiadali na nie Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny, Tadeusz Wojciechowski, redaktor naczelny branżowego pisma "Bezpieczeństwo i Higiena Żywności", oraz Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso. Zaproszenia do audycji nie przyjęli zaangażowani w kwestie żywnościowe polscy eurodeputowani.
Czego właściwie zabroniła Unia Europejska?
Unijne rozporządzenie zmienia dopuszczalne limity węglowodorów aromatycznych, szerzej znanych jako substancje smoliste, w produktach spożywczych. Jak wyjaśniał Marek Posobkiewicz, normę dla benzopirenu, uznawanego za najgroźniejszy z węglowodorów aromatycznych, obniżono z 5 do 2 ug (mikrogramów).
Co z tego wynika? - Nowe przepisy nie zabraniają wędzić, ale chodzi o taki proces technologiczny, który spowoduje, że tych szkodliwych substancji będzie jak najmniej - wskazywał Posobkiewicz. Szkodliwe węglowodory powstają wskutek spalania. Ich ilość zależy od stosowanej technologii. Dlatego na przykład mięso wędzi się nie drewnem iglastym, ale drzew liściastych, których dym zawiera mniej niepożądanych substancji.
- Oczywiście nie jemy tego kilogramami - wyjaśniał Witold Choiński. - A nawet jak zjemy jednego kabanosa z przekroczeniem normy, naszemu zdrowiu raczej to nie zaszkodzi - zapewniał. - Mamy tu do czynienia z tzw. szkodliwością przewlekłą. Jednorazowe spożycie nawet kilku kilogramów takich produktów nie spowoduje szkody dla naszego organizmu. Ale jeśli przez lata będziemy dostarczać do organizmu te substancje w podwyższonej ilości, to może wpłynąć na rozwój nowotworu - wyjaśniał Posobkiewicz. I porównał to do palenia tytoniu. - Od jednego papierosa nikt się raczej nie rozchoruje. Co innego, jeśli pali przez lata - zaznaczył.
Czy małe polskie wędzarnie upadną?
- Wizja bankructwa wielu zakładów jest grubo przesadzona - zapewniał Choiński. - Dalej będzie można wędzić wędliny, pod warunkiem spełnienia norm. Z badań przeprowadzonych w ostatnich latach wynikało, że zawartość tych substancji wynosi 1-1,5 ug. A norma to 2 ug. Prawie wszyscy polscy producenci mają dobre poziomy - zapewniał Posobkiewicz.
- Nawet tradycyjne firmy, jeśli produkują zgodnie z przepisami, raczej nie mają się czego obawiać - skwitował Choiński. - Związek Polskie Mięso to duże podmioty - sprostował Tadeusz Wojciechowski. - Małe podmioty są reprezentowane przez Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy. Zapytałem ich, o co właściwie chodzi. Oni wydali oświadczenie, że całe zamieszanie jest burzą w szklance wody. Nie boją się, żadne zakłady nie upadną, choć oczywiście trzeba będzie pilnować norm - mówił dziennikarz.
Zdaniem szefa "Polskiego Mięsa" przekroczenie norm może dotyczyć tylko kilku wyrobów wymagających naprawdę długiego wędzenia. Co ciekawe, producenci certyfikowanych wędlin wędzonych według dawnych receptur nie mogą zmienić technologii produkcji, bo ta została zgłoszona do unijnych organów jako podstawa uznania za produkt tradycyjny. Co z tym zrobić? - Nie wiem. Będziemy się zastanawiać - rozłożył ręce Choiński.
Czy za zaostrzeniem przepisów lobbowały wielkie koncerny?
Sugerował to na blogu Paweł Kowal, europoseł Solidarnej Polski. Koncerny mogłyby w ten sposób wykosić małych producentów, którzy nie spełniają norm. - Koncerny nie lobbowały i w takich sytuacjach nie lobbują - zapewniał Choiński. - Bezpieczeństwo to interes konsumenta. I producenci są tym zainteresowani. Dziś na markę pracuje się latami. Mały i duży producent zdaje sobie sprawę, że wpadka może decydować o losie firmy - wskazywał.
- Ale słyszę, że firmy zamiast wędzić, kąpią szynki w jakimś płynnym dymie - zastanawiała się Solska. - To preparat dymu wędzarniczego, który rzeczywiści się stosuje, ale to bezpieczniejsze od tradycyjnego wędzenia - mówił Choiński. - To nie chemia. To wyciąg pewnych substancji pozbawiony substancji smolistych. Oczywiście są rozpowszechniane teorie, że to szkodliwa chemia. To nie daje takiego efektu, jak tradycyjne wędzenie, ale to jest bezpieczne - zapewniał. - Nie będę się wypowiadał na temat szkodliwości dymu w płynie - stwierdził Posobkiewicz. - Nie mam danych na temat ich szkodliwości - zaznaczył. Przyznał jednak, że preparaty wędzalnicze zawierają mniej szkodliwych węglowodorów.
Czy Unia postawiła nas pod ścianą?
Z ostatnich wypowiedzi można wysnuć wniosek, że polscy przedsiębiorcy nie mieli nawet szans na obronę i padli ofiarą unijnej biurokracji. Solska zauważyła, że rozporządzenie ukazało się jeszcze w 2011 roku. - Były ponad dwa lata, żeby podnosić larum - wskazywała. Posobkiewicz mówił natomiast, że konsultacje i monitoring producentów prowadzone były niemal od... 10 lat.
- Na początku były grupy eksperckie. Także z Polski - wskazywał szef inspekcji sanitarnej. - Na tej podstawie, po konsultacjach, postanowiono przyjąć normy możliwe do uzyskania przez producentów i bezpieczne dla konsumentów - mówił Posobkiewicz. Choiński zaznaczył, że nawet po ogłoszeniu rozporządzenia w 2011 roku Polska mogła zgłaszać swoje uwagi. - Nasi europosłowie ich nie mieli - przypomniała Solska. - Badania rynkowe nie wskazywały, że faktycznie może dojść do przekroczeń. Dlatego sprawa przeszła bez echa - wyjaśnił Choiński. Przyznał jednak, że monitoring nie objął tradycyjnych produktów. I z tym mogą być problemy. Jednak to w interesie samych producentów jest badanie produktów pod kątem spełniania norm.
Skąd burza wokół wędzonek?
- Dlaczego wszyscy nas straszą? - zastanawiała się Solska. Dziennikarka rozmawiała przed audycją z Jarosławem Nazem, zastępcą Głównego Lekarza Weterynarii. - Stwierdził, że problem jest wydumany. Nasi producenci, również ci mali, spełniają te zaostrzone normy - mówiła.
- To jak z czarną wołgą. Wszyscy się jej boją, ale nikt nie widział. Tak samo jest tutaj - mówił Posobkiewicz. - Wszyscy mówią o poziomach do osiągnięcia. Niektórzy producenci, którzy nie robili u siebie badań, nie są teraz pewni, co uzyskają. Być może, jeśli robią wszystko zgodnie ze sztuką, ich poziom będzie z zapasem dobry - wskazywał szef inspekcji sanitarnej.
- Cała sytuacja przypomina zabawę w głuchy telefon. To nie tylko nierzetelność eurodeputowanych, ale nieprzygotowanych dziennikarzy - stwierdził w końcu Wojciechowski. - Na niedawnej konferencji prasowej Donalda Tuska dziennikarz TVP Info zapytał, czy na polską gospodarkę wpłynie zakaz wędzenia w przydomowych wędzarniach. Premier dał się w to uwikłać - ubolewał dziennikarz. I przypomniał, że rozporządzenie jest w interesie konsumentów. - Trzeba się ogarnąć, obudzić z letargu. Przez dwa lata Ministerstwo Rolnictwa i mięsne związki branżowe uważały, że nic się nie dzieje. I teraz nagle od nowego roku wybuchła panika. Co wynika z tego, że małe firmy produkowały, ale nie badały wyrobów i nie wiedziały, czy mieszczą się w normach - zaznaczył Wojciechowski. - Wszystko wynika z niewiedzy, jak zwykle - skwitował Choiński.
"Przepisy unijne nie zabraniają wędzenia, lecz mają zabraniać wędzenia w taki sposób, że powstaną szkodliwe substancje.
Po prostu chodzi o stosowanie pewnych rygorów w czasie tradycyjnego wędzenia".
Poprawna odpowiedz jest: ze nie. Wybrano sobie parametr ktory im pasuje żeby zamknąć nam biznes i eksport.
Przepisy unijne zabraniają wędzenia na handel w tradycyjny sposób, tzn przy użyciu drewna. To ono daje ten wyjątkowy i poszukiwany smak, jest naszą specjalnością i daje konkurencyjną przewagę nad importowanym szajse.
To co unia chce wprowadzić to wędzenie w chemicznych kąpielach. Różnica jest taka ze nie wnosi ona tych substancji które wnosi naturalne wędzenie w dymie z drewna. Oczywiście również smak i wytapianie szkodliwych tłuszczy.
ooooooooooooooooooooo! to tak jakby ograniczyć prędkość i po mieście zamiast 50km/h zmniejszyc ja do 20km/h. Przecież tez można jeździć nikt nie zabrania. To taka sama sytuacja. Głupa urzędników unijnych nie zna granic a i nasz rząd nie robi nic zeby tych głupot nie wprowadzać
Aktywny poseł nie raz występował w tej sprawie ale rząd nie słucha opozycji bo wie lepiej a tak naprawdę niszczy polska tradycję rujnując zakłady wędliniarskie.
Tuska w kosmos wysłać razem z całą bandą nierobów z rządu na nic więcej nie zasługują.
PO z PSL ma w tyle zdrowe polskie kiełbasy ich interesuje śmieciowe żarcie z hipermarketów nasycone chemią. W łape wzieli od zachodu i sprowadzać mają tony syfu na półki do sklepów
Właśnie na tym polega oszustwo.
Przepisy unijne nie zabraniają wędzenia, lecz mają zabraniać wędzenia w taki sposób, że powstaną szkodliwe substancje.
Po prostu chodzi o stosowanie pewnych rygorów w czasie tradycyjnego wędzenia.
Nie ma być zakazu wędzenia tradycyjnego w ogóle.
Nie ma się o co bić. To tylko przedwyborcze krętactwo.
Właśnie na tym polega oszustwo.
Przepisy unijne nie zabraniają wędzenia, lecz mają zabraniać wędzenia w taki sposób, że powstaną szkodliwe substancje.
Po prostu chodzi o stosowanie pewnych rygorów w czasie tradycyjnego wędzenia.
Nie ma być zakazu wędzenia tradycyjnego w ogóle.
Nie ma się o co bić. To tylko przedwyborcze krętactwo.
Od tysięcy lat, wędzenie jest metodą konserwacji i poprawiania smaku mięs i wędlin.
Nagle, okazało się,że to szkodzi"naszemu"zdrowiu.
Jakoś nie słyszałem,aby od zjedzenia wędzonej kiełbasy ktoś umarł.
Likwidując możliwość takiej obróbki mięsa w zakładach, pozostawia się jednak wędzenia na użytek własny.Jak coś jest trujące to powinno dotyczyć wszystkich metod.
Jak nie jest wiadomo o co chodzi,z pewnością idzie o kasę.
Wielkie koncerny nie mogąc w produkcji przemysłowej(na wielka skalę)zachować jakości,w ten sposób eliminują niewielkie zakłady.
A ludzie coraz częściej kupują tzw.wyroby tradycyjne.
Nikt mi nie wmówi,że mieso posmarowane dymem w płynie jest smaczniejsze i zdrowsze niż to,które było wędzone.
Nich mi się unijne "biurwy"nie fpierd@lają, w to co mam chęć kupić i jeść.
CZŁOWIEK ,KTÓRY NA PLAKATACH PISZE ŻE SKUTECZNY CZŁOWIEK, POTRZEBUJE WSPARCIA NA PLAKATACH TEGO MAŁEGO KŁOTLIWEGO CZŁOWIEKA KACZYŃSKIEGO. I W DODATKU SĄ IDENTYCZNEGO WZROSTU.
LUDZIE POLECĄ NIE NA NIEGO BO TO NIE CZŁOWIEK Z PODKARPACIA, TYLKO POLECĄ NA KACZYŃSKIEGO BO JEST NA PLAKACIE Z NIM.
Pisowska propaganda. Jak z likwidacją targu w Stalowej Woli i w sprawie hałasu. Narobić hałasu w obronie, nakłamać, namieszać. Lans i lans, że jakoby tylko oni dbają o nas i o nasze dobro narodowe.
Specjaliści od technologii żywności wyjaśniali, że wystarczy wędzić wędliny na rusztach odpowiednio wysoko umieszczonych i nie palić tłuszczu, a wszystko będzie dużo zdrowsze. Dobre zakłady masarskie zawsze tak robią. I spełniają normy unijne, jak się okazuje. Dlaczego mamy bronić producentów niezdrowej żywności?
Polecam zapoznać się również z zasadami robienia grillowanego mięsa i wędlin w taki sposób, żeby posiłek był zdrowy i oprócz dobrego smaku zadbać o to, żeby nam nie zaszkodził.
.... po co tyle wrzasku?... olać to rozporządzenie i tyle. Anglicy jeżdżą lewą stroną drogi inaczej niż cała Unia, i żyją, my też będziemy jedli to co nam smakuje a nie jakiemuś komisarzowi od krzywizny banana czy długości ogórka.
Komentarze
PSL niestety chodzi na pasku PO, a PO na pasku ponadnarodowych Supermarketów. Tu szans na zmianę nie widzę.
Skuteczny bo przepisy zmienia zobaczycie ida wybory i psl boi sie porazki i że nie przekroczy progu wyborczego. Poreba skutecznie broni interesów polskiej wsi i rolników
PORĘBA APELUJE O POMOC, PRZECIEŻ W PLAKACIE MA NAPISANE, SKUTECZNY. JAK SKUTECZNY TO PO CO MU POMOC ??
CO ZA KŁAM !!!
@net, jesteś ofiarą losu. Cala narracja naganiaczy jest na płaszczyźnie, można wędzić ale "inaczej". A dla nas inaczej oznacza utratę zbytu. Nawet szprotki Ryskie nie mogłyby być wędzone matołku i zniknęłyby z rynku gdyby tamtejszy rzad nie załatwił wyłączenia własnego kraju.
"Inaczej" oznacza stratę praw do marki i klienta. Dzisiaj to małe wędzarnie ale nie jutro, ich popularność stale rośnie. To one blokują obniżanie jakości popularnych produktów w tanich dyskontach. Jakość produktów małych masarni jest świetna, wcale nie są tanie bo maja klientów z tego właśnie powodu. Metoda wędzenia jest tylko jednym z czynników ale bardzo istotnym w procesie produkcji wędliny w Polsce.
Co gorsze i NAJWAŻNIEJSZE klient może porównać jak smakuje "prawdziwa" wędlina bo ma możliwość zakupu w tym samym supermarkecie "naturalnego" produktu. Gdy ten zniknie będziesz wcinał trociny nie wiedząc ze to trociny. Średnio 50% w wędlinie z dyskontów to nie wędlina. Zrób wycieczkę do Londynu i kup wędlinę inna niż mortadela i salami i szynka o smaku (???).
Nasze wędliny to nasza oferta eksportowa i własna tradycja. Tego się bardzo pilnuje i to się rozwija. Tak jak Whisky, tak jak stocznie tak jak wszystko co daje biznes i prace Polakom.
Oto dowód na robienie z tata wariata.
http://www.tokfm(...)oni.html
Wędzonki jak czarna wołga. Unia wcale ich nie zabroni [OBALAMY MITY]
Krzysztof Lepczyński 13.01.2014 , aktualizacja: 13.01.2014 13:30
Na początku roku wybuchła panika: Unia Europejska zabroni produkcji tradycyjnych wędzonek. I zamknie setki polskich firm. Ile w tym prawdy? - Nowe przepisy nie zabraniają wędzić - zapewniał w Radiu TOK FM Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny. Chodzi o ograniczenie rakotwórczych substancji, z czym większość producentów nie będzie miała problemów. Więc skąd całe zamieszanie? - pytała Joanna Solska. - To jak z czarną wołgą. Wszyscy się jej boją, ale nikt nie widział - skwitował.
Od początku roku media alarmują: od września Unia Europejska zakaże tradycyjnego wędzenia wędlin. - Zamiast dymu z drzew liściastych zapach wędzonki ma zapewnić kąpanie wędlin w chemicznym ekstrakcie - mówiła w Radiu TOK FM Joanna Solska. - To powoduje podobne doznania smakowe, ale nie dostarcza substancji smolistych. To one miały się stać przyczyną zakazu, ponieważ są rakotwórcze - wskazywała dziennikarka.
Ruch Narodowy w obronie polskich wędzonek
Jednak to nie troska o zdrowie sprawiła, że o rzekomym zakazie wędzenia stało się głośno. Pojawiły się informacje, że unijne rozporządzenie może doprowadzić do upadku, według różnych alarmistycznych szacunków, od 100 do 200 małych polskich producentów wędzonek. Europoseł Paweł Kowal na swoim blogu na portalu Tokfm.pl sugerował, że decyzja mogła zapaść "w wyniku dyskretnego nacisku konkurencji". I krytykował rząd za to, że w sprawie wędzonek zaspał. Błyskawicznie zareagowały też inne siły polityczne, nawet... Ruch Narodowy, który wyraził gotowość do "obrony polskiej wędzonej kiełbasy".A jak jest naprawdę? To pytanie w swojej audycji w Radiu TOK FM zadała Joanna Solska. Odpowiadali na nie Marek Posobkiewicz, główny inspektor sanitarny, Tadeusz Wojciechowski, redaktor naczelny branżowego pisma "Bezpieczeństwo i Higiena Żywności", oraz Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso. Zaproszenia do audycji nie przyjęli zaangażowani w kwestie żywnościowe polscy eurodeputowani.
Czego właściwie zabroniła Unia Europejska?
Unijne rozporządzenie zmienia dopuszczalne limity węglowodorów aromatycznych, szerzej znanych jako substancje smoliste, w produktach spożywczych. Jak wyjaśniał Marek Posobkiewicz, normę dla benzopirenu, uznawanego za najgroźniejszy z węglowodorów aromatycznych, obniżono z 5 do 2 ug (mikrogramów).
Co z tego wynika? - Nowe przepisy nie zabraniają wędzić, ale chodzi o taki proces technologiczny, który spowoduje, że tych szkodliwych substancji będzie jak najmniej - wskazywał Posobkiewicz. Szkodliwe węglowodory powstają wskutek spalania. Ich ilość zależy od stosowanej technologii. Dlatego na przykład mięso wędzi się nie drewnem iglastym, ale drzew liściastych, których dym zawiera mniej niepożądanych substancji.
- Oczywiście nie jemy tego kilogramami - wyjaśniał Witold Choiński. - A nawet jak zjemy jednego kabanosa z przekroczeniem normy, naszemu zdrowiu raczej to nie zaszkodzi - zapewniał. - Mamy tu do czynienia z tzw. szkodliwością przewlekłą. Jednorazowe spożycie nawet kilku kilogramów takich produktów nie spowoduje szkody dla naszego organizmu. Ale jeśli przez lata będziemy dostarczać do organizmu te substancje w podwyższonej ilości, to może wpłynąć na rozwój nowotworu - wyjaśniał Posobkiewicz. I porównał to do palenia tytoniu. - Od jednego papierosa nikt się raczej nie rozchoruje. Co innego, jeśli pali przez lata - zaznaczył.
Czy małe polskie wędzarnie upadną?
- Wizja bankructwa wielu zakładów jest grubo przesadzona - zapewniał Choiński. - Dalej będzie można wędzić wędliny, pod warunkiem spełnienia norm. Z badań przeprowadzonych w ostatnich latach wynikało, że zawartość tych substancji wynosi 1-1,5 ug. A norma to 2 ug. Prawie wszyscy polscy producenci mają dobre poziomy - zapewniał Posobkiewicz.
- Nawet tradycyjne firmy, jeśli produkują zgodnie z przepisami, raczej nie mają się czego obawiać - skwitował Choiński. - Związek Polskie Mięso to duże podmioty - sprostował Tadeusz Wojciechowski. - Małe podmioty są reprezentowane przez Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy. Zapytałem ich, o co właściwie chodzi. Oni wydali oświadczenie, że całe zamieszanie jest burzą w szklance wody. Nie boją się, żadne zakłady nie upadną, choć oczywiście trzeba będzie pilnować norm - mówił dziennikarz.
Zdaniem szefa "Polskiego Mięsa" przekroczenie norm może dotyczyć tylko kilku wyrobów wymagających naprawdę długiego wędzenia. Co ciekawe, producenci certyfikowanych wędlin wędzonych według dawnych receptur nie mogą zmienić technologii produkcji, bo ta została zgłoszona do unijnych organów jako podstawa uznania za produkt tradycyjny. Co z tym zrobić? - Nie wiem. Będziemy się zastanawiać - rozłożył ręce Choiński.
Czy za zaostrzeniem przepisów lobbowały wielkie koncerny?
Sugerował to na blogu Paweł Kowal, europoseł Solidarnej Polski. Koncerny mogłyby w ten sposób wykosić małych producentów, którzy nie spełniają norm. - Koncerny nie lobbowały i w takich sytuacjach nie lobbują - zapewniał Choiński. - Bezpieczeństwo to interes konsumenta. I producenci są tym zainteresowani. Dziś na markę pracuje się latami. Mały i duży producent zdaje sobie sprawę, że wpadka może decydować o losie firmy - wskazywał.
- Ale słyszę, że firmy zamiast wędzić, kąpią szynki w jakimś płynnym dymie - zastanawiała się Solska. - To preparat dymu wędzarniczego, który rzeczywiści się stosuje, ale to bezpieczniejsze od tradycyjnego wędzenia - mówił Choiński. - To nie chemia. To wyciąg pewnych substancji pozbawiony substancji smolistych. Oczywiście są rozpowszechniane teorie, że to szkodliwa chemia. To nie daje takiego efektu, jak tradycyjne wędzenie, ale to jest bezpieczne - zapewniał. - Nie będę się wypowiadał na temat szkodliwości dymu w płynie - stwierdził Posobkiewicz. - Nie mam danych na temat ich szkodliwości - zaznaczył. Przyznał jednak, że preparaty wędzalnicze zawierają mniej szkodliwych węglowodorów.
Czy Unia postawiła nas pod ścianą?
Z ostatnich wypowiedzi można wysnuć wniosek, że polscy przedsiębiorcy nie mieli nawet szans na obronę i padli ofiarą unijnej biurokracji. Solska zauważyła, że rozporządzenie ukazało się jeszcze w 2011 roku. - Były ponad dwa lata, żeby podnosić larum - wskazywała. Posobkiewicz mówił natomiast, że konsultacje i monitoring producentów prowadzone były niemal od... 10 lat.
- Na początku były grupy eksperckie. Także z Polski - wskazywał szef inspekcji sanitarnej. - Na tej podstawie, po konsultacjach, postanowiono przyjąć normy możliwe do uzyskania przez producentów i bezpieczne dla konsumentów - mówił Posobkiewicz. Choiński zaznaczył, że nawet po ogłoszeniu rozporządzenia w 2011 roku Polska mogła zgłaszać swoje uwagi. - Nasi europosłowie ich nie mieli - przypomniała Solska. - Badania rynkowe nie wskazywały, że faktycznie może dojść do przekroczeń. Dlatego sprawa przeszła bez echa - wyjaśnił Choiński. Przyznał jednak, że monitoring nie objął tradycyjnych produktów. I z tym mogą być problemy. Jednak to w interesie samych producentów jest badanie produktów pod kątem spełniania norm.
Skąd burza wokół wędzonek?
- Dlaczego wszyscy nas straszą? - zastanawiała się Solska. Dziennikarka rozmawiała przed audycją z Jarosławem Nazem, zastępcą Głównego Lekarza Weterynarii. - Stwierdził, że problem jest wydumany. Nasi producenci, również ci mali, spełniają te zaostrzone normy - mówiła.
- To jak z czarną wołgą. Wszyscy się jej boją, ale nikt nie widział. Tak samo jest tutaj - mówił Posobkiewicz. - Wszyscy mówią o poziomach do osiągnięcia. Niektórzy producenci, którzy nie robili u siebie badań, nie są teraz pewni, co uzyskają. Być może, jeśli robią wszystko zgodnie ze sztuką, ich poziom będzie z zapasem dobry - wskazywał szef inspekcji sanitarnej.
- Cała sytuacja przypomina zabawę w głuchy telefon. To nie tylko nierzetelność eurodeputowanych, ale nieprzygotowanych dziennikarzy - stwierdził w końcu Wojciechowski. - Na niedawnej konferencji prasowej Donalda Tuska dziennikarz TVP Info zapytał, czy na polską gospodarkę wpłynie zakaz wędzenia w przydomowych wędzarniach. Premier dał się w to uwikłać - ubolewał dziennikarz. I przypomniał, że rozporządzenie jest w interesie konsumentów. - Trzeba się ogarnąć, obudzić z letargu. Przez dwa lata Ministerstwo Rolnictwa i mięsne związki branżowe uważały, że nic się nie dzieje. I teraz nagle od nowego roku wybuchła panika. Co wynika z tego, że małe firmy produkowały, ale nie badały wyrobów i nie wiedziały, czy mieszczą się w normach - zaznaczył Wojciechowski. - Wszystko wynika z niewiedzy, jak zwykle - skwitował Choiński.
Ten rząd niszczy wszystko co polski od stoczni po cukrownie na wędzarniach kończąc.
@oooooooo!
"Przepisy unijne nie zabraniają wędzenia, lecz mają zabraniać wędzenia w taki sposób, że powstaną szkodliwe substancje.
Po prostu chodzi o stosowanie pewnych rygorów w czasie tradycyjnego wędzenia".
Poprawna odpowiedz jest: ze nie. Wybrano sobie parametr ktory im pasuje żeby zamknąć nam biznes i eksport.
Przepisy unijne zabraniają wędzenia na handel w tradycyjny sposób, tzn przy użyciu drewna. To ono daje ten wyjątkowy i poszukiwany smak, jest naszą specjalnością i daje konkurencyjną przewagę nad importowanym szajse.
To co unia chce wprowadzić to wędzenie w chemicznych kąpielach. Różnica jest taka ze nie wnosi ona tych substancji które wnosi naturalne wędzenie w dymie z drewna. Oczywiście również smak i wytapianie szkodliwych tłuszczy.
I oto geszewciarzom z unii chodzi matołku....
jak Pani poslanka renata B. pojawia sie kiedy jest czs wyborow.
Nie jest za gender i ma mój głos
mieszka z całą rodziną w Brukseli, a on jest z jakiejś dziury w Małopolsce, zona pochodzi z Mielca, gdzie przed wyborami się zameldował, żeby nie było
a ja w Tokyo
mieszka w Mielcu
gościu który nawet nie mieszka na podkarpaciu
ooooooooooooooooooooo! to tak jakby ograniczyć prędkość i po mieście zamiast 50km/h zmniejszyc ja do 20km/h. Przecież tez można jeździć nikt nie zabrania. To taka sama sytuacja. Głupa urzędników unijnych nie zna granic a i nasz rząd nie robi nic zeby tych głupot nie wprowadzać
Aktywny poseł nie raz występował w tej sprawie ale rząd nie słucha opozycji bo wie lepiej a tak naprawdę niszczy polska tradycję rujnując zakłady wędliniarskie.
Tuska w kosmos wysłać razem z całą bandą nierobów z rządu na nic więcej nie zasługują.
PiS musi wygrać wybory i basta.
PO z PSL ma w tyle zdrowe polskie kiełbasy ich interesuje śmieciowe żarcie z hipermarketów nasycone chemią. W łape wzieli od zachodu i sprowadzać mają tony syfu na półki do sklepów
Właśnie na tym polega oszustwo.
Przepisy unijne nie zabraniają wędzenia, lecz mają zabraniać wędzenia w taki sposób, że powstaną szkodliwe substancje.
Po prostu chodzi o stosowanie pewnych rygorów w czasie tradycyjnego wędzenia.
Nie ma być zakazu wędzenia tradycyjnego w ogóle.
Nie ma się o co bić. To tylko przedwyborcze krętactwo.
Właśnie na tym polega oszustwo.
Przepisy unijne nie zabraniają wędzenia, lecz mają zabraniać wędzenia w taki sposób, że powstaną szkodliwe substancje.
Po prostu chodzi o stosowanie pewnych rygorów w czasie tradycyjnego wędzenia.
Nie ma być zakazu wędzenia tradycyjnego w ogóle.
Nie ma się o co bić. To tylko przedwyborcze krętactwo.
Odezwał się dwa tygodnie przed wyborami. Gdzie był wcześniej ?
Niech mi ktoś napiszę jakie zasługi mają europarlamentarzyści z naszego rejonu ?
Od tysięcy lat, wędzenie jest metodą konserwacji i poprawiania smaku mięs i wędlin.
Nagle, okazało się,że to szkodzi"naszemu"zdrowiu.
Jakoś nie słyszałem,aby od zjedzenia wędzonej kiełbasy ktoś umarł.
Likwidując możliwość takiej obróbki mięsa w zakładach, pozostawia się jednak wędzenia na użytek własny.Jak coś jest trujące to powinno dotyczyć wszystkich metod.
Jak nie jest wiadomo o co chodzi,z pewnością idzie o kasę.
Wielkie koncerny nie mogąc w produkcji przemysłowej(na wielka skalę)zachować jakości,w ten sposób eliminują niewielkie zakłady.
A ludzie coraz częściej kupują tzw.wyroby tradycyjne.
Nikt mi nie wmówi,że mieso posmarowane dymem w płynie jest smaczniejsze i zdrowsze niż to,które było wędzone.
Nich mi się unijne "biurwy"nie fpierd@lają, w to co mam chęć kupić i jeść.
Ministrowie PeSeLu po prostu dali doopy.
Tomasz, działaj !!!
na PELOPELESELLESELDE nie można liczyć bo są od lizania w PE
Szkoda ze nie maja równie skutecznych działaczy jak maja namolnych klakierów na internecie Cusby zdzialali dla innych
Skutecznym na plakatach budowniczym mostów i obwodnic jest były obecnie vice marszałek Cholewiński
CZŁOWIEK ,KTÓRY NA PLAKATACH PISZE ŻE SKUTECZNY CZŁOWIEK, POTRZEBUJE WSPARCIA NA PLAKATACH TEGO MAŁEGO KŁOTLIWEGO CZŁOWIEKA KACZYŃSKIEGO. I W DODATKU SĄ IDENTYCZNEGO WZROSTU.
LUDZIE POLECĄ NIE NA NIEGO BO TO NIE CZŁOWIEK Z PODKARPACIA, TYLKO POLECĄ NA KACZYŃSKIEGO BO JEST NA PLAKACIE Z NIM.
To Poreba sie teraz zapisal do PSL?
A ten Pan Poręba jest europosłem. Teraz apeluje? Co robił wcześniej?
heh śmieszny gość, kapciowy od kasiory nie może się odkleić a weź się do roboty normalnej a nie ciągle pasożytujesz
Pisowska propaganda. Jak z likwidacją targu w Stalowej Woli i w sprawie hałasu. Narobić hałasu w obronie, nakłamać, namieszać. Lans i lans, że jakoby tylko oni dbają o nas i o nasze dobro narodowe.
Specjaliści od technologii żywności wyjaśniali, że wystarczy wędzić wędliny na rusztach odpowiednio wysoko umieszczonych i nie palić tłuszczu, a wszystko będzie dużo zdrowsze. Dobre zakłady masarskie zawsze tak robią. I spełniają normy unijne, jak się okazuje. Dlaczego mamy bronić producentów niezdrowej żywności?
Polecam zapoznać się również z zasadami robienia grillowanego mięsa i wędlin w taki sposób, żeby posiłek był zdrowy i oprócz dobrego smaku zadbać o to, żeby nam nie zaszkodził.
.... po co tyle wrzasku?... olać to rozporządzenie i tyle. Anglicy jeżdżą lewą stroną drogi inaczej niż cała Unia, i żyją, my też będziemy jedli to co nam smakuje a nie jakiemuś komisarzowi od krzywizny banana czy długości ogórka.