Wyniki VII Dyktanda "Gżegżółki"
2 maja w Auli Politechniki Rzeszowskiej odbyło się VII Stalowowolskie Dyktando „Gżegżółki”. Zmagania ortograficzne przyciągnęły jak zawsze miłośników poprawnej polszczyzny ze Stalowej Woli i okolic.
Gżegżółki goszczą w programie Dni Stalowej Woli od lat. W tym roku organizatorzy zmienili zasady likwidując limity wiekowe oraz kategorie uczestników Gżegżółek. Jedynym ograniczeniem było miejsce zamieszkania, w dyktandzie mogli wziąć udział tylko mieszkańcy Podkarpacia.
Zapytaliśmy autorkę dyktanda Annę Garbacz o to skąd czerpie inspirację oraz jak długo tworzy tekst.
- Różnie. Tak jak w tym roku to po prostu Jubileusze: 70lecie nadania praw miejskich Stalowej Woli i 325lecie lokacji Rozwadowa narzuciły temat. Temat to nie wszystko, jest pretekstem bo gdzie Rozwadów a gdzie jezioro pruchnickie? Co roku inspiracją jest słownik ortograficzny, szuka się trudnych wyrazów; nieraz coś czytam, jak zauważę trudny wyraz, to go zapisuje. Tak je zbieram przez dłuższy czas. Jak już układam dyktando to sięgam do tego zasobu i patrzę czy coś mi się przyda. Potem jak już napisz jedną wersję dyktanda, to wymieniam prostsze na trudniejsze i tak to trwa do prawie ostatniej chwili. Pisanie konkretnego dyktanda zaczynam zazwyczaj w kwietniu, tworze różne wersje, staram się aby nie było ono za długie, tegoroczne miało około 140 słów. Staram się także aby było ono ciekawe– mówi Anna Garbacz.
W tegorocznej Gżegżółce wzięły udział 131 osoby. Zdania na temat trudności były podzielone, dla jednych było ono łatwe, dla innych trudne, na pewno dla wszystkich była to zabawa i miło spędzony czas. Ci którzy po raz pierwszy uczestniczyli w Gżegżółce deklarują swój udział w kolejnym dyktandzie. Na tych, którzy najlepiej napisali, czekają nagrody. Osoba, która popełniła najmniej błędów otrzyma 1500 zł. Za drugie miejsce przewidziano 1000 zł, za trzecie 500 zł.
Poniżej tekst tegorocznej Gżegżółki
Miasto nie miasto
– Nie po tośmy (to-śmy) wysmażyli sążniste żądania do rządu, żeby nas zbywać jak byle obrzępałów czy żulików – zrzędzili stalowiacy, wciąż niezmożeni tużpowojennym chaosem.
Po ponadpółtorarocznych rozhoworach i użeraniu się z „warszawką” („Warszawką”) dochrapali się w końcu praw miejskich, notabene antydatowanych na prima aprilis Anno Domini tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego. Społeczność stalowowolska scalona była nie tylko ze Ślązaków i starachowiczan z nie wiadomo iloprocentowym udziałem Kresowian.
Nie brak w niej też przybyszów z podprzemyskiego Pruchnika, z nad Sanem leżących Uherzec, z pobrzeży Jeziora Kórnickiego, z dorzecza Liswarty, z południowomałopolskich i północno-wschodnio-polskich rubieży.
Gdyby nie zdecydowanie i hart tych ludzi, ów ohydny formalnoprawny gulasz nawarzony przez podejrzliwych urzędników zaszkodziłby im niechybnie. A mieszkańcy nieodległego, dwustupięćdziesięciopięcioletniego naówczas Rozwadowa chybaby prędzej spodziewali się dożyć lądowania przed farą wpółdrwiąco skrzywionych kosmitów z czułkami na szmaragdowozielonych czółkach niż wchłonięcia Rozwadowa przez Stalową Wolę.
Wśród ocenionych prac nie było żadnej całkowicie bezbłędnej. Najlepsza praca otrzymała 5 pkt. ujemnych, druga 5,5 pkt. ujemnego, trzecia 6,5 pkt. ujemnego.
Laureatami VII Stalowowolskiego Dyktanda „Gżegżółki 2015” zostali:
I miejsce – Piotr Stęchły z Ujeznej – kod C 4 (nagroda: 1500 zł)
II miejsce – Iwona Czapla ze Stalowej Woli – kod B22 (nagroda: 1000 zł)
III miejsce – Tomasz Oleksak z Niska – kod C 8 (nagroda: 500 zł)
MPet
Komentarze
Gratuluję bezbłędnie piszącym!
ludzie, ale wy jestescie jacys durni, czy to jest tekst o Lucku czy o gżegżółkach..ta nienawisc was zabije kiedys
jak macie cos do pwoiedzenia o miejskim dyktandzie to piszcie
~Mrm usiłuje zaliczyć kurs bez jedzenia. Nie wolno mu pić wódy, piwska i wina, na kiełbasę może tylko popatrzeć, lecz z odległości większej niż 10 metrów. Skutki w sferze intelektualne już widać. Tak się odbija niedokaloryzowanie.
Miasto nie miasto
chyba środku autor dyktanda powinien dać jakiś przecinek, pauzę?