Czy skarpa odzyska blask sprzed lat?

Kiedyś spacerowało tam wielu ludzi. Mieszkańcy spędzali tam wolny czas. Teraz skarpa to zarośnięty nieużytek. Górka przy oczku i tereny obok to miejsce libacji. Czy to się zmieni?

Znów się bawmy nad Sanem, czyli jak to drzewiej na nartach jeżdżono

- Nasze miasto otoczone jest skarpą, która ciągnie się od stadionu lekkoatletycznego aż do Rozwadowa. Niestety, skarpa ta nie jest ozdobą miasta. W poprzednich latach część skarpy została sprzedana prywatnym użytkownikom. Nie należy już do miasta. Pozostała część porosła samosiejkami krzaków, roślin, jest najczęściej siedliskiem dla alkoholików i piwoszy. Uważam, że można, niewielkim kosztem, przynajmniej częściowo, usunąć i wyciąć krzaki na niektórych fragmentach skarpy- mówi radny miejski Zbigniew Paszkiewicz.

Radny zaproponował, by miasto urządziło tam miejsca zabaw dla dzieci i młodzieży i wybudowało ciągi pieszo- rowerowe, ale również tory saneczkowo- narciarskie.

- Przypomnę, że były czasy kiedy skarpa nie była zarośnięta, uprawiano tam zjazdy saneczkowe i narciarstwo. Przyjeżdżał nawet instruktor narciarski z Rzeszowa. Skarpa była w godzinach wieczornych oświetlana i wieczorem można było pojeździć na nartach czy sankach. Było to w okolicy budynków Spółdzielni Mieszkaniowej- mówił radny.

Zbigniew Paszkiewicz przekonywał, że by zimą dobrze się bawić, nie trzeba wyjeżdżać aż do Zakopanego. Gdy jest śnieg, sport można uprawiać wszędzie, a popularność chociażby narciarstwa jest ogromna. Dowodem na to są organizowane biegi w Ulanowie.

Błonia tak, teren przy górce- nie, bo po co nam kłopoty ze spadkobiercami

- Pierwszy raz, od wielu, wielu lat podeszliśmy do tego tematu w sposób odpowiedzialny i strategiczny, bo wystąpiliśmy o komunalizację i przejęcie błoni nadsańskich- zapewnia prezydent Lucjusz Nadbereżny.

Miasto przejęło 55 ha obszar nadsański, czas więc wyciąć chaszcze i wejść z piłami na błonia, ale nie wszystko jest pod jurysdykcją magistratu.

- Jeśli chodzi o skarpę, która mieście się za Administracją Spółdzielni Mieszkaniowej, byliśmy tam, faktycznie fatalne miejsce z punktu widzenia estetyki, miejsce tylko i wyłącznie libacji. Świadczy o tym liczba kapsli, butelek. Miejsce jest faktycznie niezagospodarowane, ale to nie jest teren, który jest własnością miasta, lecz skarbu państwa- mówi prezydent.

Miasto ubiegając się o dekomunalizację terenów nadsańskich nie wystąpiło o przejęcie górki i skarpy na Poniatowskiego (teren w okolicy oczka wodnego).

- Tam w tej chwili są procedowane zwroty majątku mieszkańcom Pława. W interesie miasta absolutnie nie byłoby przejęcie terenu, który następnie musielibyśmy zwrócić, czy wypłacić odszkodowania. Dopóki te kwestie będą nieuregulowane z punktu widzenia właścicieli, którzy starają się tam o zwrot nieruchomości, które nie zostały wykorzystane zgodnie z ich przeznaczeniem wywłaszczenia, przejęcie tych terenów przez miasto byłoby nieuzasadnione- przekonuje prezydent Stalowej Woli.

Błonia nadsańskie zatętnią życiem

Jak mówi prezydent, nadsańskie błonia to ciekawe miejsce. Projekt zagospodarowania tego terenu powstał jeszcze 15 lat temu.

- Druga część skarpy znajduje się nad tzw. kiszką, od ulicy Czajkowskiego do przejścia między blokiem Poniatowskiego 80 a 88, na którą też jest projekt, bo w ramach „terenów zielonych” chcemy ten teren zrewitalizować, dokonać nowych nasadzeń, zadbać o niego również pod względem sportowym, rekreacyjnym. W tej chwili mamy olbrzymie problemy dotyczące skarg mieszkańców. Na Czajkowskiego do końca roku powstanie na pewno oświetlenie- mówi prezydent.

Miejsce, o którym mowa będzie widoczne z nowej obwodnicy Stalowej Woli i Niska. Musi więc „jakoś” się prezentować, a skoro jest już decyzja w sprawie przejęcie terenów nadsańskich, miasto nie tracąc czasu od razu przystąpiło do prac projektowych.

- W tej chwili tworzy się koncepcja zagospodarowania 55 ha. To jest olbrzymi teren, niełatwy z punktu widzenia utrudnień prawnych, które tam występują. Część terenu jest w zarządzie Gospodarki Wodnej, część terenu jest objęta „Naturą 2000”. Mapy, które były ostatni raz sporządzane w latach 60- tych czy 70- tych pokazują całkowicie jak gdyby inną przestrzeń, linia Sanu- patrząc na mapę- odbiega od tego co mamy faktycznie o kilkanaście metrów, miejscami nawet o 100 metrów. To pokazuje skalę trudności, przed którymi stoimy, jeśli chodzi o projekt. Jest również problem z międzywalem- mówi prezydent.

Mieszkańcy chcieliby wielkich zmian, ale pewnej infrastruktury nie da się zaprojektować, bo zagrażałoby to bezpieczeństwu przeciwpowodziowemu. Inną sytuację ma np. Rzeszów, gdzie rzeka przecina miasto i życie tętni po obu stronach. U nas pewnych projektów nie da się zrealizować…