Ku pamięci sowieckich ofiar
W Żabnie, w miejscu gdzie w czasie II wojny światowej w latach 1944-45 istniał obóz jeńców NKWD, stanął dębowy krzyż – symbol upamiętniający ofiary stalinizmu.
U jego podstawy została położona kamienna tablica, na której widnieje napis: „ W tym miejscu sowiecki NKWD w latach 1944-1945 więzł Polaków w ziemiankach w nieludzkich warunkach. Pamięci ofiarom komunizmu więzionym i zamordowanym w obozie NKWD w Żabnie. Samorząd Gminy Radomyśl nad Sanem. Żabno 23 sierpnia 2019 roku.”
W piątek 23 sierpnia odbyła się uroczystość poświecenia drewnianego krzyża i tablicy – postawionych z inicjatywy Zarządu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej O/Stalowa Wola – Nisko oraz wójta Jana Pyrkosza. Po powitaniu zebranych przez prezesa Koła Zbigniewa Markuta, aktu poświęcenia krzyża dokonał ks. proboszcz Józef Turoń.
Po poświęcaniu delegacja samorządowa w składzie: wójt Jan Pyrkosz, przewodniczący rady gminy Edward Wermiński, sołtys wsi Bolesław Puka, a także delegacja Koła w skład której wchodzili: prezes, wiceprezes Mariusz Kowalik, członek zarządu Tadeusz Puchalski i Władysław Gosecki oddały hołd i złożyły wiązanki kwiatów. Zwieńczeniem uroczystości było wspólne zdjęcie przybyłych gości wśród których znaleźli się także: Dionizy Garbacz – prezes wydawnictwa „Sztafeta”, przedstawiciel garnizonu Nisko Mirosław Sowa, radny powiatowy Marek Pater, gminni radni i mieszkańcy wsi.
Kontynuacja uroczystości nastąpiła w budynku DL w Żabnie. Tutaj przedstawiciele ŚZŻAK przybliżyli wydarzenia z czasów II wojny światowej, a głównie historię związaną z obozami jenieckimi NKWD w Żabnie i innych miejscowościach. Swoją wiedzą, refleksjami podzielili się: Zbigniew Markut, Mariusz Kowalik, Władysław Gosecki, którego brat Tadeusz był więziony w obozie w Żabnie. Głos zabrali również: znany regionalista i historyk Dionizy Garbacz, a także mieszkaniec Żabna Mieczysław Wianecki, który przedstawił historię części swojej rodziny będącej ofiarami Sowietów.
Miłym akcentem spotkania było wręczenie przez przedstawicieli ŚZŻAK wójtowi Janowi Pyrkoszowi najwyższego odznaczenia związku. Medal został przyznany w uznaniu zasług dla związku oraz za dobrą współpracę, za zaangażowanie i dbałość o zachowanie pamięci miejsc walki Polaków o niepodległość Polski na terenie gminy.
Natomiast wymienieni wcześniej członkowie związku, w tym także Grażyna Bogacz oraz redaktor Tygodnika Nadwiślańskiego Piotr Niemiec otrzymali z rąk wójta i przewodniczącego rady gminy medale za zasługi dla samorządu lokalnego gminy, wybite na okoliczność 100. Rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, stanowiących obecnie kontynuację obchodów.
Przypomnijmy ten dramatyczny okres z życia mieszkańców Żabna na podstawie książki autorstwa: Dionizy Garbacz „Przechodniu, pochyl czoła”:
„W końcu lipca 1944 roku wojska sowieckie znalazły się w Radomyślu i wsiach położonych na prawym brzegu Sanu. W Żabnie miał swój sztab generał Wasilij Gordow. Potem przeniósł się do pobliskich Nowin. Na przełomie sierpnia i września w Żabnie pojawiło się NKWD. Jesienią we wsi usadowiła się na dobre specjalna jednostka NKWD, którą dowodził gen. Kalczenko. Jemu podlegały obozy na terenach zajętych przez wojska I Frontu Ukraińskiego. We wsi stacjonowało około 350 enkawudzistów. W Żabnie i sąsiednich wsiach Sowieci zorganizowali w ziemiankach polowe więzienia. Przetrzymywano w nich żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji AK i Polaków z Kresów Wschodnich. Potem umieszczano aresztantów, przeważnie akowców z różnych miejscowości. Stacjonujące w Żabnie NKWD nadzorowało kilka innych podobnych obozów: w Lipie, Woli Rzeczyckiej, Brandwicy, w Turbi.
Enkawudziści pilnowali bunkrów w dzień i w nocy. W bunkrach nie wolno było rozmawiać. Jeden z więźniów NKWD, akowiec Jan Markut, tak opisał więzienie w Żabnie: Później zostałem przewieziony do ziemianek w lesie koło Żabna. Było to więzienie NKWD, kilkanaście ziemianek, ale ja widziałem tylko ze cztery-pięć. Ziemianki były na wpół zagłębione w ziemi. Były dość wysokie, że można było stać. Nie były wyposażone w żadne prycze, były tylko deski wzdłuż ścian, po bokach, spełniające rolę ławek. Boki ziemianek umocnione były okrąglakami. (…) Wartownicy zmieniali się co kilka godzin. Więźniów wyprowadzano tylko rano i wieczór, w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych. (…) Rosjanie nie dawali nam żadnego jedzenia, za ich przyzwoleniem kobieta, w której gospodarstwie znajdowało się to więzienie, dokarmiała nas. […] W Żabnie znajdowały się trzy obozy z ziemiankami; jeden na podwórzu i w ogrodzie Zdzisława Kality, następny w piwnicy szkoły. Tam więziono żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji AK, akowców z rejonu Tarnobrzega, Sandomierza, Chmielowa, Ocic, Pysznicy, Rudnika, Ulanowa. Istniał także obóz na terenie gospodarstwa Bolesława Krawczyka. Był też jeden wielki bunkier za żabieńską szkołą. W bunkrach przetrzymywano także mieszkańców Żabna i okolic, głównie związanych z działalnością w AK. Szef AK w Żabnie – Józef Łepski – został osadzony w ziemiance, potem po selekcji wywieziono go do Lipy, a stamtąd już do sowieckiego łagru. W żabieńskim obozie trzymano Juliana Bekiesza, akowca ze Zbydniowa, jego również wysłano w głąb Rosji. Studenta Władysława Geneję z ziemianek NKWD za bimber wykupiła matka. Marian Dziubiński z Dąbrowy Rzeczyckiej, oficer informacji AK obwodu niżańskiego jakiś czas był przetrzymywany w Żabnie. Co się z nim stało – nie wiadomo. Być może rozstrzelano go nad Sanem. Długi czas w ziemiance trzymano Zygmunta Wianeckiego z Żabna, ponad miesiąc więziono w bunkrach Żabna, Lipy i Woli Rzeczyckiej akowca z Żabna – Mieczysława Ozdobę. Nielicznym udało się zbiec. W ziemiankach na posesji Krawczyka NKWD przetrzymywało młodych Niemców w strasznych warunkach; postrzępione mundury, zwykle o głodzie, bez picia, bez świeżego powietrza.
W Żabnie odbywała się selekcja aresztowanych, jednych kierowano do innych podobozów, innych na rozstrzelanie. Tam też wydawał wyroki sąd wojenny I Frontu Ukraińskiego. Przesłuchiwanie i wydawanie wyroków odbywało się przeważnie nocą. Skazanych rozstrzeliwano w pobliżu brzegu Sanu. […]
Enkawudziści dokładnie maskowali miejsca egzekucji. Wedle współczesnych ustaleń zmarłego już regionalnego historyka – Stanisława Myszki, w tzw. lesie radomyskim koło Żabna znajdują się trzy zbiorowe mogiły. Za wałem nad Sanem rozpoznano siedem zbiorowych grobów, w lesie między Lipą, Radomyślem i Żabnem jest bardzo duża mogiła, w której, jak się oblicza, leży około dwustu ludzi. Ofiary egzekucji grzebano na głębokości 1,5 m, ale są też płytko położone mogiły na tzw. Łysych Górkach w Żabnie. Wszystkie groby są bezimienne.
NKWD opuściło Żabno rankiem 6 stycznia 1945 roku. Więźniów z ziemianek zabrano i przewieziono do Byszówki pod Klimontowem.”
UG Radomyśl nad Sanem
Komentarze