Marsz Wolności, czyli absurd goni absurd
Dość pokaźna grupa zgromadziła się w sobotę około godziny 10:30 na ulicy Okulickiego, by wziąć udział w proteście, a później marszu ulicami Stalowej Woli. Marsz nazwano marszem wolności. Wziął w nim udział także były prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak, przedstawiciele kilku ugrupowań politycznych, kibice i zwyczajni mieszkańcy Stalowej Woli i okolic. Wydarzenie wpisało się w ogólnopolską akcję społeczną.
Celem zgromadzenia było uświadomienie Polaków na temat zagrożeń wynikających z lockdownu i ograniczenia bezpośredniego dostępu do edukacji, nie poprzez Internet, i możliwości leczenia innych chorób niż COVID-19 w sposób stacjonarny, a nie w postaci teleporad. Według organizatorów wydarzenia w Polsce ograniczane są wolności obywatelskie. Wszystko to w imię walki z pandemią, która według protestujących nie istnieje, a została rozdmuchana przez media i rządy. Za wszystkim stać mają wielkie koncerny farmaceutyczne, które zarabiają na koronawirusie. Marsz wolności nazwany został marszem niewolników. Szli w nim więc skuci w kajdany obywatele obrazując tym samym stan gospodarki i los przedsiębiorców, którym związano ręce i nie pozwolono zarabiać na utrzymanie. Idący ulicami miasta domagali się zluzowania obostrzeń i rzetelnej i niezależnej debaty na temat samej choroby COVID-19, metod jej leczenia (w tym stosowania hydroksychlorochiny czy amantadyny), szczepień (skuteczności, zagrożeń, badań nad nimi i ich metod ich zatwierdzania).
Nie będziemy narzucać nikomu własnego zdania na ten temat. Wydarzenie transmitowaliśmy dla Was na żywo. Posłuchajcie, obejrzyjcie, miejcie własne zdanie.
W stalowowolskim marszu udział wzięło 100, może 150 uczestników. Trudno policzyć, gdyż część stała na placu Marceli, część wzdłuż Okulickiego, niektórzy przy dworcu PKS. Do idących dołączały nowe osoby, niektórzy odchodzili w trakcie. Wielu nie miało na twarzach maseczek. „Zdejmij kaganiec, jesteś wolnym człowiekiem”- nawoływano z megafonów. Policja spisywała do notatnika tych, którzy nie chcieli zasłaniać ust i nosa. Zapewne skieruje wnioski o ukaranie ich do sądu. Powszechnie jednak wiadomo, że przepis nie jest uregulowany ustawowo, więc w myśl konstytucyjnych przepisów, jest nieważny. Sama władza gorliwie go łamie, co nie omieszkał przypomnieć Andrzej Szlęzak. Sami zakazują zgromadzeń, a później spotykają się „hurtowo” na Wawelu. Mimo sprawy w sądzie, wygrywają, bo sąd uznaje, że łamią przepisy, które… są nieważne. Państwo absurdu? Tak uważa Andrzej Szlęzak, który domagał się dziś szacunku… szacunku dla obywateli, prawa, funkcjonariuszy. Przepisy, których nie da się egzekwować, a które tak ochoczo łamie sama władza, nie przyczynią się do zmiany wizerunku państwa.
Komentarze