~~zniesmaczony | |
|
|
Przesadziliscie Panowie z tym pseudo banerem.
Z pisu jestescie czy jaka cholera, ze promujecie takie gowno??? I nie obrazajcie sie forumowicze. Gownem nazywam postepowanie administratora strony. Nawolywanie do popierania jednej opcji jest totalnie nieobiektywne i szmaci kazdy portal tego typu. Nikt nie broni wybierac nam za lub przeciw konstytucji, ale nawolywanie do popierania jednej opcji politycznej to jest niesmacznym Gównem, które probujecie wcisnac czytelnikom waszego portalu. Chcecie sie mieszac w polityke to sobie zalozcie potral w stylu popieram pis, popieram PO. I nie tlumaczcie mi, ze to reklama, ze zarabiacie! No chyba, ze zaraz dodacie, ze jestescie po prostu sprzedajni. |
|
|
Posty: 732
Dołączył: 2 Lip 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
|
|
|
~~ska | |
|
|
- ale to nie jest baner - a reklamy dobroczynne google
|
|
|
~~ska | |
|
|
IMHO admini nie maja nic do tego ... zreszta byl juz watek o tych dziwnych reklamach na forum.
|
|
|
~~przesada | |
|
|
To jest naprawdę bardzo wkurzające :blee: - juz od miesiąca chyba, leci tylko ta jedna reklama w różnych formach. Też jestem ciekaw czy to płatna reklama czy nabrali Google na pseudo-społeczną treść?
|
|
|
~~NK | |
|
|
BARDZO DOBRZE TRZEBA WAM UŚWIADOMIC W CO SIE POLSKA PAKUJE PODEJRZEWAM ZE T tusk V vision N network zrobił wam wode z mózgu i nie potraficie logicznie myslec!!!!
|
|
|
~~ | |
|
|
Jak można popierać coś takiego jak PiS?~!?!Ta partia zakompleksionych karłów chce pdpalić Polske i Europę!!!A wszystko w imie wartosci chrzescijańskich i chrześcijańskiej miłości blizniego.Precz z PiS=em!!!!!!!!!!!!!!!!!!
|
|
|
~~stach | |
|
|
~NK, a tobie kto zrobił wodę z mózgu???
|
|
|
~~NK | |
|
|
DO STACHA Skoro taki mądrala z Ciebie to powiedz mi może czemu pan Tusk zatrudnia cały sztab ludzi, którzy dbają o wizerunek jego samego oraz ludzi którzy dbają o wizerunek jego rządu i PO. Normalny premier zadbałby o to zasługami dla kraju, a nie lenistwem!
|
|
|
~~stach | |
|
|
No teraz to daleś po garach - Tusk zatrudnia bo wszyscy zatrudniają, to normalne dzisiaj i nie bądź naiwny - tylko, że tutaj widać efekty tych działań. A Kaczory zatrudniają sztab ludzi od wizerunku ale efektów nie ma - i nie będzie bo oni są niereformowalni!!!
A na zasługi dla kraju poczekaj jeszcze rok, dwa - będzie dobrze. Pierwszy i to ogromny sukces już jest: odsunięcie od władzy paranoików z PIS !!!!! |
|
|
~~nk | |
|
|
sam sobie czekaj fraj... gdzie ta jego druga irlandia chyba tylko w cenach bo w zarobkach tego nie widze mydlic moze oczy takim jak ty ja nie jestem naiwny
|
|
|
~~stach | |
|
|
"gdzie ta jego druga irlandia" - co ku.wa miał ją ci przywieźć w walizce czy jak? I kto tutaj jest naiwny - ja nie czekam na żadną druga Irlandię bo tu jest Polska i ma być normalnie... Jak widać tylko sfrustrowane pisiaki uwierzyły w cuda Tuska i teraz liczą każdy dzień bo nie mogą się ich doczekać. Nikt, kto głosował na PO nie liczył na żadne cuda tylko normalność. To że rosną ceny to wina polityki rządu??? Człowieku jest wzrost gospodarczy to rosna ceny i płace, rośnie inflacje - podnosi się stopy procentowe żeby zmniejszyć napływ pieniądza itd. Cykle koniunktury to elementarz ekonomii. Ważne żeby nie przeszkadzać rynkowi, dbać o słabszych i nie wywoływać idiotycznych sporów jak PIS teraz na zamówienie rydzyka o ratyfikację traktatu!
|
|
|
~~ | |
|
|
CYTAT DO STACHA Skoro taki mądrala z Ciebie to powiedz mi może czemu pan Tusk zatrudnia cały sztab ludzi, którzy dbają o wizerunek jego samego oraz ludzi którzy dbają o wizerunek jego rządu i PO. Normalny premier zadbałby o to zasługami dla kraju, a nie lenistwem! i bardzo dobrze !! Trzeba byc kaczynskim by tego nie robic i ... gowno robic, osmieszac siebie i kraj, i szkodzic krajowi ! CYTAT "gdzie ta jego druga irlandia" - chyba problemy ze wzrokiem masz kolego jak nie dostrzegasz jak sie sytuacja polepsza !!jakos wracaja Polacy nie ? a o czym mowil Tusk ? "Polacy zaczna wracac z emigracji" - wracaja mowil ze bedzie irlandia - bedzie ! ale na to trzeba czasu !!! |
|
|
~~nk | |
|
|
wrócił stokłosa z emigracji zgoda aale by żyło sie lepiej
|
|
|
~~donald | |
|
|
cala prawda o mnie jest taka;obecna wladza,ktora nie daje sobie rady z rzadzeniem.ZUS stoi w obliczu bankrutctwa,gdzie deficyt jest okolo 200 miliardow zlotych,szpitale sa ewakuowane ze wzgledu na protesty a Wy piszecie bzdury i lasujecie w glowach Polakom.My juz nie damy sie na to nabrac,jestesmy spoleczenstwem swiadomym o co w tym wszystkim chodzi. Cala prawda o mediach,ktore krzycza na jedna nute tak jak Gazeta,nawet ten sam tytul.
|
|
|
~~historia sie toczy | |
|
|
oto dokonanie premiera dl niektórych wręcz ukochanego http://www.echod(...)64391059 prawie jak cimoszewicz trzeba było sie ubezpieczyć pamietacie te słowa włodka c ?
|
|
|
~~historia sie toczy | |
|
|
|
|
|
~~a to ładnie | |
|
|
|
|
|
~~bogdan nie czytajcie tego | |
|
|
Z Bogdanem Czajkowskim, jednym z przywódców strajku studenckiego na Politechnice Warszawskiej w marcu 1968 roku oraz reżyserem i publicystą, rozmawia Mariusz Bober
Po Pana odmowie przyjęcia Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego mogliśmy przeczytać różne opinie na temat powodów tej decyzji. Jaki więc był prawdziwy motyw? - Rozstrzygający był sprzeciw wobec decyzji Sejmu o trybie ratyfikacji traktatu reformującego. Gdyby nie to, nie poważyłbym się na ten dramatyczny krok. Choć istnieje też powód osobisty i popełniłem kardynalny błąd, wspominając o nim. Ułatwiłem tym manipulację. Dlaczego w taki sposób wyraził Pan sprzeciw wobec dążenia do szybkiego przyjęcia traktatu reformującego? - A w jaki inny sposób mój sprzeciw zostałby dostrzeżony? Co innego mógłbym zrobić, aby wstrząsnąć reprezentantami Narodu? Dokonać samospalenia? Prezydent przyznał mi odznaczenie Polonia Restituta - Order Odrodzenia Polski, a jednocześnie władze podejmują działania, które mogą doprowadzić do tego, że ów order - w niedługim czasie - może oznaczać "Polonia Finita". Dlatego uznałem, że w tej sytuacji muszę wypowiedzieć głośne "nie", które usłyszą wszyscy. Całe życie starałem się postępować prostolinijnie, kierując się słowami Norwida; mieć "tak za tak - nie za nie - bez światło-cienia...". To, że władze nie chcą zapytać Narodu o zdanie w tak ważnej sprawie, oceniam jako niegodziwe. Powinno zostać rozpisane referendum. Nie obawia się Pan jego wyniku? - Nie jestem aż takim optymistą, żeby zakładać, iż obywatele - z całą pewnością - odrzucą traktat reformujący. Niestety, propaganda zrobiła w Polsce swoje i obawiam się, że wynik plebiscytu może być inny, niż chciałbym. Ale jeśli nawet traktat zostanie przyjęty w referendum, powiem: trudno, tak zdecydował Naród, który jest suwerenem, nawet jeśli sam chce się zniewolić. Taki był jego wybór. Ale tej decyzji nie mają prawa podjąć żadne elity; tylko dlatego, że uważają, iż są mądrzejsze i wiedzą lepiej. Co ciekawe - zwłaszcza te, które w kółko prawią o demokracji. Referendum w sprawie przyjęcia traktatu powinno odbyć się tym bardziej że dokument ten podważa prymat Konstytucji RP, która została przyjęta właśnie w powszechnym plebiscycie! Dlaczego więc traktat mieliby przyjmować tylko posłowie? Nawiasem mówiąc - skoro elity są tak pewne wyniku referendum, to przecież ta droga zabezpiecza je przed... Trybunałem Stanu! Przed którym mogą w przyszłości stanąć pod zarzutem zdrady... Wcześniej mówił Pan, że nie można traktować Pańskiej decyzji jako protestu wobec Lecha Kaczyńskiego. Jednak biorąc pod uwagę Pańskie stanowisko wobec traktatu, trudno nie uznać, że również on jest winny obecnej sytuacji, ponieważ to prezydent uczestniczył w Lizbonie w negocjacjach na temat traktatu. - Każdy człowiek - także prezydent - może się mylić. Oczywiście, że mam do niego pretensje, właśnie z tego powodu. Jednak jest on tylko jednym z wielu odpowiedzialnych za tę decyzję. Odmawiając przyjęcia odznaczenia, chciałem skłonić do refleksji prezydenta oraz tych, którzy odpowiadają za sprawy państwa, a dążą do szybkiego przyjęcia traktatu. Chciałem nimi po prostu wstrząsnąć; tym bardziej że nadarzyła się dobra okazja ku temu. Może jedyna w moim życiu. Minister z Kancelarii Prezydenta, która długo rozmawiała ze mną, tłumaczyła, że mogłem to inaczej załatwić; że mogłem wcześniej uprzedzić, iż nie przyjmę odznaczenia i... nie przyjść. Tylko kto by się tym zainteresował? Ja chciałem przemówić głosem tych, którzy są przemilczani. Przecież w wysokonakładowych mediach trudno znaleźć informacje na temat potrzeby przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Poprosiłem prezydenta, by pozwolił mi króciutko uzasadnić odmowę, ale się nie zgodził. W mediach zaś zmanipulowano moją wypowiedź, pomijając motyw sprzeciwu wobec traktatu reformującego. Niektóre próbowały zrobić ze mnie człowieka niezrównoważonego. Chodziło także o to, że nie dałem się wykorzystać do bezpośredniego ataku na prezydenta Kaczyńskiego. To znaczy? - Oni początkowo myśleli, że ja protestuję przeciwko temu, iż nie zaproszono do Pałacu - ani nie odznaczono - Adama Michnika. To stwarzało widowiskową okazję, aby "dokopać" prezydentowi. Tu pan prezydent jest sam sobie winien, bo nie pozwolił mi na uzasadnienie. Gdy wychodziłem z sali - po niesłyszalnej rozmowie z prezydentem - podbiegł do mnie rozgorączkowany Jan Lityński, "krzycząc" szeptem: "Gratuluję ci, brawo!". Później - gdy już dowiedział się o moich motywach - w TVN i Salonie Politycznym Trójki prawił, że mam "osobiste obsesje". To pokazuje jego obłudę i całego tego środowiska. Przy tym nie dziwię się specjalnie, że moja troska o niepodległość jest dla niego "osobistą obsesją"... Zawód był tym większy, że powiedziałem tej stacji wprost, co myślę o tej sprawie i o Adamie Michniku. Tego jednak już stacja nie wyemitowała. Ani żadna inna, bo większość mnie o to pytała. Myślę, że nawet mają do mnie pretensję o to, że popsułem im ów wspaniały "pogrzeb", którym miała być "męczeńska"... absencja Michnika! Co Pan w takim razie myśl i o szefie "Gazety Wyborczej"? - W marcu 1968 r. ja i moi koledzy upomnieliśmy się m.in. o Michnika, relegowanego z Uniwersytetu Warszawskiego. Dziś wielu internautów pyta, dlaczego Michnik nie upomniał się o mnie, gdy - w wolnej Polsce - doświadczałem krzywdy (śmiech). Teraz już poważnie. W stanie wojennym współpracowałem z "Tygodnikiem Mazowsze", a redakcja kilka razy korzystała z mojego mieszkania, na dwudniowe "kolegia redakcyjne". Jeszcze kilka lat temu znalazłem w rupieciach kołderkę i talerz, zostawione przez Helenę Łuczywo. W razie "wsypy" ryzykowałem znacznie więcej, bo dodatkowo konfiskatę mieszkania jako "narzędzia zbrodni". To środowisko - już pod wodzą Michnika - przywłaszczyło sobie "Gazetę Wyborczą", przeznaczoną w 1989 r. dla całej opozycji! Dysponując medialnym gigantem - bo "GW" wypełniła ogromną lukę na tym rynku - położył niebywałe "zasługi" w dziedzinie fałszowania historii Polski i indoktrynowania - niestety skutecznie - Polaków w duchu pogardy dla tradycyjnych wartości i naszej historii. Z tej perspektywy uważam, że szkodnictwa A. Michnika nie sposób przecenić. Trzeba też dodać, że owo szkodnictwo ma - jednocześnie - autentyczny i nieoceniony walor, na gruncie krzewienia nowego, demoliberalnego internacjonalizmu. Dlatego jest tak uwielbiony... A co Pan sądzi o obchodach rocznicowych? Nie odnosi Pan wrażenia, że zostały zdominowane przez sprawę tzw. nagonki komunistycznych władz PRL na Żydów, co wywołało falę ich emigracji z Polski? - Podzielam pańską opinię. A także zamieszczoną w sobotnio-niedzielnym numerze "Naszego Dziennika" (8-9 marca) w artykule Leszka Żebrowskiego. Obserwując obchody i tę niesłychaną hucpę, jaką w tym roku zorganizowano w mediach, dochodzę do wniosku, że jeśli to się nie zmieni i za 10 lat obchodom nada się podobny charakter, to chyba zorganizuję "bojówki", które będą protestować... przeciw obchodom (śmiech). Co ma Pan na myśli? - Opisując protesty w marcu 1968 r., media zakłamują ich charakter, eksponując zarzut antysemityzmu. Chcę więc podkreślić, że 40 lat temu w ogóle nas nie interesowało, kto jest Żydem. Problem emigracji Żydów po Marcu '68 dobrze przedstawił właśnie pan Żebrowski. Znam też przypadki, gdy otoczenie żydowskie naciskało na poszczególnych Żydów, domagając się, by wyjeżdżali z Polski. Sugerowano im nawet, że jeśli zostaną, dopuszczą się zdrady... wobec wyjeżdżających. Co więcej, w propagandzie antysemickiej - która była cynicznym narzędziem walki o władzę - brali udział także... Żydzi. Niektórzy później wyjechali. Oczywiście, każde naciski na opuszczenie kraju - zwłaszcza ze strony władz - powodowały dramat. Trzeba też jednak pamiętać, że wielu z nas - także ja, który miałem "szlaban" przez 12 lat - zazdrościło im, że mogą wyjechać. My nie mogliśmy uciec z "sowieckiego raju". Dodam, że nie wyjeżdżali z Polski w bydlęcych wagonach i na poniewierkę, na którą skazano wielu naszych rodaków podczas II wojny światowej. W ubiegłym roku wykonałem dla IPN projekt badawczy w Australii i Nowej Zelandii wśród tamtejszej Polonii i jestem pod wielkim wrażeniem ich losów. To tamci ludzie - deportowani z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej w 1940 i 1941 r. - przeżyli prawdziwą tragedię. Na tę hekatombę zostało skazanych ponad milion Polaków, w tym dzieci. Wiele z nich nie przeżyło. Ci, którzy przetrwali, do dziś zachowali niezwykły patriotyzm, wiarę i z niezwykłą konsekwencją kultywują tradycję i kulturę polską. Trzeba też wiedzieć, że wielu z naszych rodaków, którym się nie udało (np. z Armią gen. Andersa), zostało skazanych na rusyfikację, ponieważ pozostali w Sowietach, m.in. w Kazachstanie. Około 60 tysięcy z nich zadeklarowało wolę powrotu do Polski. Uważam za największą hańbę III RP to, że o tych ludziach zapomniała. Jeżeli bowiem po wojnie w granice ówczesnej Polski przyjęto ponad 2 mln mieszkańców przedwojennych Kresów, to dziś nie wolno mówić, że III RP nie stać na przyjęcie 60 tys. Polaków. A jednak ostatnio to nie o nich mówiło się najwięcej. Kiedy w ogóle tak "trąbiono" o nich w mediach? Choć ich krzywda jest nieskończenie większa! Zabrakło umiaru - doszło tu do nieprzyzwoitego wręcz zakłócenia proporcji. Czym były protesty studenckie Marca '68, które również Pan organizował? - Była to spontaniczna (choć może trochę naiwna) rewolta młodzieży przeciw zniewoleniu Polski. Przeciw okupacji sowieckiej i zakłamaniu, które nazywało ją... niepodległością. Tu przywołam jeszcze raz postać Jana Lityńskiego, ponieważ kilka lat temu napisał, iż wówczas zrozumieli oni - tzw. komandosi - że ich lewicowa retoryka nie trafia do społeczeństwa. Dlatego skorzystali z pretekstu, jakie dało zdjęcie "Dziadów", do przestawienia się na retorykę narodową. Jednak z ich strony to była czysta taktyka. Z kolei Adam Michnik jeszcze 15 lat temu publicznie przyznawał, że w ich słowniku politycznym nie było takiego słowa, jak niepodległość. My natomiast cały czas myśleliśmy o niej; nawet wtedy, gdy wydawała się ona odległą przyszłością. Marzyliśmy o niej, choć nie wpisaliśmy jej na sztandary. Dla władz PRL to była ideologiczna klęska. Dlaczego? - Komuniści nigdy nie dowierzali tym, którzy urodzili się przed wojną i pamiętali niepodległą Polskę. Więc nasze pokolenie - urodzone już w PRL - było w ich planach tym, które utrwali "władzę ludową", zapominając o niepodległości. Niekiedy w mediach porównuje się polski Marzec '68 do "rewolucji", która przetoczyła się w tym samym roku w Europie Zachodniej, zapoczątkowując rządy lewicy. Dlaczego? Przecież cele były tak naprawdę bardzo różne? - Jedyna zbieżność, jaką widzę, to ten sam rok, chociaż na Zachodzie "rewolucja" wybuchła w maju. Być może rozruchy w Polsce jakoś zainspirowały młodzież w Europie Zachodniej, ale podłoże ideologiczne obu ruchów było diametralnie różne. My w większości protestowaliśmy przeciw komunizmowi. Nawet jeśli pisaliśmy na transparentach o socjalizmie, to była to taktyka wobec władz. Mieliśmy bowiem świadomość, że jesteśmy w obozie; może najweselszym jego baraku, jak się wówczas mówiło, ale jednak w obozie. Chcieliśmy wówczas choćby złagodzić panujący "zamordyzm". Natomiast ci, którzy protestowali na Zachodzie, to byli zwykle anarchiści, wywodzący się z różnych nurtów lewackich. Przykładem może być Daniel Cohn-Bendit [obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego - przyp. red.]. Do tego, co się działo na Zachodzie, można przyrównać co najwyżej dążenia grupy komandosów... Te same cele? - Właśnie, o czym świadczy choćby bliska znajomość i zbieżność poglądów Michnika i Cohn-Bendita. Oni mają podobne źródła. Przed 40 laty grupie komandosów nie doskwierała okupacja sowiecka, ale to, że decydenci PRL realizują nie taki komunizm, który im się podobał. Uważali, że zainstalowaliby go lepiej. Dla Polski oznaczało to jednak takie samo zniewolenie - cóż bowiem za różnica pomiędzy komunistami wprowadzającymi ten ustrój na modłę stalinowską (czy "gomułkowską") a tymi od... Trockiego? W każdym przypadku kraj pozostawał pod okupacją internacjonalistów. To, że niektórzy "komandosi" byli w więzieniu, niewiele tu zmienia. Immanentną cechą komunizmu są walki frakcyjne; czasem na śmierć i życie... Przecież Gomułka też siedział. Traktat reformujący stanie się narzędziem narzucania po prostu nowej wersji komunizmu? - Ja bym to nazwał raczej nowym kolektywizmem w sferze wartości. I to - w nieodległej perspektywie - przymusowym kolektywizmem! A więc nową - niezwykle groźną, bo mało "uchwytną" - wersją totalitaryzmu, wprowadzaną przy akompaniamencie "trąb"... demokracji. Polska - i to niepodległa Polska - nie jest najlepszym miejscem do realizowania takiego eksperymentu. Zdają sobie sprawę z tego ci, którzy najbardziej ciągną nas do superpaństwa europejskiego, a które ja nazywam eurokołchozem. Dla takich ludzi niepodległość Polski nigdy nie była fundamentalnym punktem odniesienia. A skoro w Europie może - "po wsze czasy" - zapanować taki ustrój, to bez specjalnego żalu wyrzekną się owej niepodległości. Ważniejsza bowiem jest Europa, w której nie ma miejsca dla Boga i personalistycznej wizji człowieka niż niezależność Polski, w której ponadto do głosu dochodzić mógłby - o zgrozo! - znienawidzony Kościół. Zauważmy jeszcze, że ci ludzie są niejako opętani - począwszy od marksistowskiej młodości - misją "zmajstrowania"... "nowego człowieka". I teraz oto pojawiła się nowa szansa... Uważam, że obecne pomysły przekształcania UE w superpaństwo to niezwykle groźna nowa utopia. Nie mam wątpliwości, że ten projekt się nie powiedzie. Powstaje jednak pytanie, jakim kosztem Europa przekona się o tym, gdy UE się rozpadnie? Wystarczy cofnąć się do eksperymentu komunistycznego, aby uświadomić sobie, jaką cenę mogą za to zapłacić ludzie. Dziękuję za rozmowę. Bogdan Czajkowski - reżyser, publicysta, autor sztuk teatralnych i scenografii. W 1990 r. był autorem głośnych filmów animowanych "z siekierką", w kampanii prezydenckiej Lecha Wałęsy. W 1991 r. twórca kampanii telewizyjnej Porozumienia Centrum. W swoim dorobku ma także krótkie filmy prezentowane m.in. na międzynarodowym festiwalu w Krakowie. |
|
|
~~stanislaw | |
|
|
Jak wiadomo, groteska jest to pomieszanie elementów tragicznych z komicznymi. Oto na przykład dygnitarzowi przemawiającego na pogrzebie zasłużonego obywatela, ni z tego, ni z owego opadły spodnie. To właśnie jest sytuacja groteskowa.
Z podobną sytuacją groteskową mieliśmy do czynienia przy okazji debaty nad ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. Prawo i Sprawiedliwość w ostatniej chwili domagało się wprowadzenia do ustawy ratyfikacyjnej preambuły, żeby stworzyć u wyborców wrażenie, że oto niepodległość Polski jest uratowana. Tymczasem preambuła do takiej ustawy nie ma żadnego znaczenia prawnego. Ustawa ratyfikacyjna bowiem stanowi tylko o upoważnieniu prezydenta do ratyfikowania konkretnej umowy międzynarodowej - w tym przypadku - Traktatu Lizbońskiego - natomiast treści samego traktatu już w niczym nie zmienia. Ratyfikacja traktatu przez państwo oznacza zaś, że państwo to zobowiązuje się przestrzegać wszystkich jego postanowień. Zatem wszystkie zabiegi Prawa i Sprawiedliwości wokół preambuły stanowiły desperacka próbę przysłonięcia swojej figi jakimś listkiem figowym, a z kolei Platforma, rywalizująca przecież z PiS-em o wyborców, nie zamierzała pójść mu na rękę i o żadnych listkach figowych nie chciała słyszeć. Byłoby to wyłącznie komiczne, gdyby nie okoliczność, że Traktat Lizboński nie jest zwyczajnym traktatem. Ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego oznacza zgodę Polski na proklamowanie w Europie nowego państwa pod nazwą: Unia Europejska - oraz na włączenie Polski do tego nowego państwa w charakterze jego części składowej. A ponieważ nigdy część składowa jakiegokolwiek państwa nie była niepodległa, tylko przeciwnie - stawała się podporządkowana władzom tego państwa, właśnie jako jego część składowa - to znaczy, że Traktat Lizboński oznacza rezygnację z niepodległości Polski. A to nadaje całej debacie ratyfikacyjnej również charakteru tragicznego. W sumie - groteska. Ale przy okazji tej debaty Unia Europejska bodajże po raz pierwszy pokazała na moment wilcze kły. Podczas swego sejmowego przemówienia premier Donald Tusk powiedział m.in. że "nie pozwolimy nikomu ani uczynić z Polski województwa Unii Europejskiej, ani Polski z Unii Europejskiej wyprowadzić". O ile pierwsza część tego zdania jest oczywistym kłamstwem, o tyle druga - złowrogą prawdą. Dlaczego pierwsza jest kłamstwem? Ano dlatego, że ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego czyni z Polski część składową Unii Europejskiej, jedną z jej prowincji, a więc - rodzaj województwa. Donald Tusk jest na tyle spostrzegawczy, ze nie może nie zdawać sobie z tego sprawy. A skoro tak, to znaczy, że kłamie, bo co to znaczy, że "nie pozwoli"? Komu "nie pozwoli", skoro właśnie aż przebiera nogami, żeby "pozwolić"? Przecież całe "stronnictwo pruskie" w Polsce po to istnieje, po to Niemcy wspierają je finansowo, wywiadowczo, propagandowo i politycznie - żeby przeprowadzić oczekiwany Anschluss i w ten sposób zapewnić niemiecką hegemonię nad Europą Środkową. W tej sytuacji deklaracji premiera Tuska, że "nie pozwoli", niepodobna traktować poważnie. Niechby tylko spróbował - to gestapo zdmuchnęłoby go w jednej chwili, jak gromnicę. Natomiast druga część jego deklaracji, ze "nie pozwolimy nikomu Polski z Unii Europejskiej wyprowadzić", jest groźną zapowiedzią przyszłości. Jest bowiem oczywiste, ze jeśli tylko Polska zrzeknie się niepodległości, to Niemcy już jej z rąk nie wypuszczą i użyją wszelkich środków, by zdławić każdą próbę odzyskania niepodległości. Niekoniecznie muszą robić to sami. Z ich punktu widzenia rozsądniej i wygodniej będzie posłużyć się tubylcami. Tak zresztą postępowały w czasie okupacji tworząc grupę tak zwanych "folksdojczów". Dzisiaj "stronnictwo pruskie" najwyraźniej przygotowuje się do odegrania takiej roli, o czym świadczy deklaracja premiera Donalda Tuska. Jest ona charakterystyczna jeszcze i z tego powodu, że artykuł 49 a Traktatu przewiduje, iż każde państwo członkowskie może, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi, podjąć decyzje o wystąpieniu z Unii. Możliwość ta obwarowana jest co prawda skomplikowana procedurą, ale przecież istnieje. Premier Donald Tusk, podpisując 13 grudnia ub. roku w Lizbonie wspomniany Traktat, na pewno zapoznał się przedtem z jego treścią, a zatem nie może nie wiedzieć o takiej możliwości. Skąd zatem te złowrogie pogróżki, które skierował z trybuny sejmowej, że "nie pozwolimy nikomu" - i tak dalej? W czyim imieniu groził; czy tylko Platformy Obywatelskiej, czy również - swoich tubylczych i zagranicznych mocodawców? I wreszcie - komu groził? Czy tylko posłom Prawa i Sprawiedliwości, czy również tej części obywateli, która albo jest przeciwna przyłączaniu Polski do Unii Europejskiej dzisiaj, albo która, w razie dokonania Anschlussu, chciałaby Polskę wyprowadzić z Unii w przyszłości? Obawiam się, że premier Tusk nie groził tylko w imieniu Platformy Obywatelskiej, bo ta dzisiaj jest, a jutro może już jej nie być. Przecież sam Donald Tusk najpierw był posłem z ramienia Komitetów Obywatelskich, potem - z ramienia Kongresu Liberalno-Demokratycznego, potem - senatorem z ramienia Unii Wolności, a wreszcie - posłem i premierem rządu z ramienia Platformy Obywatelskiej. Nie jest zatem wykluczone, że za parę lat będzie reprezentował barwy partii o nazwie, dajmy na to, "Róbmy Sobie Na Rękę" - jeśli razwiedce spodoba się taką partię na tubylczej scenie politycznej utworzyć i postawić Donalda Tuska na jej czele w charakterze figuranta. Jeśli zatem mamy jego groźby traktować poważnie, to tylko wtedy, gdy wypowiada je w imieniu dukaczewszczyzny, która właśnie ponownie zagarnia pod siebie całe obszary państwa, poczynając od tajnych służb - oraz w imieniu protektorów "stronnictwa pruskiego", które reprezentuje. Nie stanowi to dla nas zaskoczenia. Przeciwnie - tego właśnie obawialiśmy się od samego początku i przed tym ostrzegaliśmy na długo przed referendum akcesyjnym w roku 2003. Nie po to Niemcy przez tyle dziesięcioleci inwestowały tyle pieniędzy w zabawę w integrację europejską, żeby potem wypuszczać z ręki zdobycz, która sama wpadła w ich objęcia. Obawiam się też, że znajdą dostatecznie wielu pomocników, którzy dla przypodobania się im, nie cofna się nawet przed masakrą rodaków. Oto znany publicysta i "historyk idei", profesor Marcin Król w swojej książce "Patriotyzm przyszłości" przewiduje konieczność użycia "pewnych form przemocy" wobec "grupy" niepodatnej na "perswazję", chociaż pragnąłby, aby ta decyzja była "w miarę możności prawnie podbudowana". Ach, to z pewnością da się bez trudu załatwić, panie profesorze, "historyku idei"! Generał Jaruzelski tak sprawnie "podbudował prawnie" wprowadzenie stanu wojennego i przejęcie władzy przez soldateskę, że do dzisiejszego dnia nic mu z tego powodu nie zrobiono. Podobnie arcykapłani - nie tylko postarali się u Piłata o "prawną podbudowę" egzekucji Pana Jezusa, ale również - o "podbudowę propagandową", kiedy to dali żołnierzom "sporo pieniędzy", aby ci rozpowszechniali fałszywe wiadomości, jakoby uczniowie w nocy cało Jezusa z grobu wykradli. A jednak, mimo tych wszystkich przezorności, Pan Jezus zmartwychwstał, a prawda o tym fakcie przebiła się przez całą złość i złoto, których folksdojczom pewnie i teraz nie zabraknie. |
|
|