Posty: 8453
Dołączył: 17 Kwie 2016r. Skąd: PiSLamaBad Ostrzeżenia: 100% |
|
|
|
Nie rozumiesz Mariusz. Moje słuchawki można stosować jak aparat słuchowy tak w dużym uproszczeniu.
Nie wrzucaj wszystkich do jednego wora. Na świecie są dwa rodzaje ludzi: tacy którzy myślą, że rząd stara się działać w ich najlepszym interesie oraz tacy, którzy myślą - Nathan Fraser |
|
Posty: 732
Dołączył: 2 Lip 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Na świecie są dwa rodzaje ludzi: tacy którzy myślą, że rząd stara się działać w ich najlepszym interesie oraz tacy, którzy myślą - Nathan Fraser |
|
Posty: 3277
Dołączył: 20 Marz 2011r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Ach te PiSiury zniszczyli gospodarkę teraz się biorą za Sport
Nie przeszkadza im fatalna infrastruktura rowerowa. Ścieżki rowerowe przypominające tor przeszkód. Rząd defrauduje pieniądze i napycha kieszenie znajomym. Konsumpcję nazywają inwestycją Dlaczego nie manifestujecie aby ścieżki rowerowe były bez progów, asfaltowe i płaskie w miejscu przekazów. Jesteście jak Kononowicz. " Nie będzie niczego". Beka z was. Kierowcy nie umieją korzystać choćby z kierunkowskazow a wam słuchawki czy też liczniki rowerowe przeszkadzają socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny |
|
Posty: 298
Dołączył: 9 Lis 2019r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
ja zawsze jeżdżę ze słuchawkami na rowerze bo nie chce przegapić żadnej audycji w radiu Maryja
|
|
Posty: 1264
Dołączył: 12 Paź 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 40% |
|
|
|
Progres....glupis jak but z lewackiej nogi a do tego totalnie zaślepiony i bredzacy o czyms o czym nie ma wiedzy ale politykę chce wepchać na siłę wszędzie . Komplekaik jakis ma albo to stary komuch
Mi daleko do pisiora , widzę to ze DDRom daleko do doskonalosci pod róznymi względami ale nie rznij glupa i nie pisz ze DDRy wszelakiw powstaly za pisu . Bardzo duzo jest takich które powstaly wczesniej i są taką samą fuszerą...albo i gorszą . Do tego albo nie umiesz czytać ze zrozumieniem albo znów rzniesz hlupa . Co komu przeszkadza ze ktos ma nowoczesny licznik na rowerze ?? Nic....dopóki ten ktos swoja uwagę skupia na drodze a nie tylko na liczniku albo nie slyszy co aię wokół niego dzieje bo ma sluchawki na glowie . |
|
Posty: 8453
Dołączył: 17 Kwie 2016r. Skąd: PiSLamaBad Ostrzeżenia: 100% |
|
|
|
Takie pytanko, kierowca motoroweru lub motocykla, takiego głośnego, słyszy dźwięki otoczenia? Dochodzi do tego jeszcze wiatr. Słyszy cokolwiek?
Na świecie są dwa rodzaje ludzi: tacy którzy myślą, że rząd stara się działać w ich najlepszym interesie oraz tacy, którzy myślą - Nathan Fraser |
|
Posty: 280
Dołączył: 12 Maja 2012r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
W myśl nowego brzmienia ustawy, jeśli według orzeczenia lekarskiego nie zachodzą inne przeciwwskazania, to osoby niesłyszące mogą ubiegać się o uzyskanie dokumentów uprawniających do prowadzenia pojazdów powyżej 3,5 tony (z wyjątkiem autobusów
https://www.motofakty.pl/artykul/kodeks-drogowy-2019-prawo-jazdy-czy-osoba-nieslyszaca-moze-zostac-kierowca.html To dajcie spokój z tymi rowerami i słuchawkami |
|
Posty: 1264
Dołączył: 12 Paź 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 40% |
|
|
|
Andrzejek....oczywiscie ze takie osoby jakie podales malo alyszą albo i nic poza warkotem silnika podczas jazdy tylko ze oni jezdzą po ulicy i ryzykuja tylko swoje zdrowie a rowerzysta jedzie zazwyczaj DDR lub chodnikiem ( poza szosowcami bo dla nich jazda ddr to hanba ) i swoją nie uwagą naraza siebie i pieszych bo większosć DDR biegnie przy chodniku
|
|
Posty: 3277
Dołączył: 20 Marz 2011r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Jazda DDR często wiąże się z narażeniem mniej sprawnych uczestników ruchu drogowego (np. rowerzystów jeżdżących standardowymi prędkościami (często dzieci, osoby starsze itd.) lub rodziców z wózkami czy nieuważnych pieszych) na poważne kolizje. Rozsądek jest tu ważniejszy niż przepisy.
Pomysłem wariata jest też wspólna droga pieszo - rowerowa. W zderzeniu z autem ucierpi ten kto bierze na siebie ryzyko (kolarz). Jadąc rowerem nie słychać stupotu nóg pieszych i piesi nie słyszą świstu i cykania roweru. Poza tym w ruchu ulicznym kiedy jest więcej pojazdów i tak nikt nie zdaje się na słuch bo jest zbyt duży hałas. Kolejną kwestią jest że no. samochody elektryczne nie wydają warkotu silnika Nie macie argumentów. Na moje taka roszczeniowość i zawiść do ludzi żyjących w jakiejś tam kwestii inaczej od was to takie PISowskie szukanie chu*a do d*#y. socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny |
|
Posty: 298
Dołączył: 9 Lis 2019r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT Andrzejek....oczywiscie ze takie osoby jakie podales malo alyszą albo i nic poza warkotem silnika podczas jazdy tylko ze oni jezdzą po ulicy i ryzykuja tylko swoje zdrowie a rowerzysta jedzie zazwyczaj DDR lub chodnikiem ( poza szosowcami bo dla nich jazda ddr to hanba ) i swoją nie uwagą naraza siebie i pieszych bo większosć DDR biegnie przy chodniku niczego i nikogo nie naraża ! jade rowerem słucham muzyki i jak chce gdzieś skrecić to dopiero wtedy gdy widzę że mogę, obracam się zwalniam itp jak głuchy może jezdzić autem po ulicy to rowrzysta w słuchawkach też |
|
Posty: 1264
Dołączył: 12 Paź 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 40% |
|
|
|
Obrażasz innych nazywajac ich roszczeniowcami, mieszasz do tego politykę i jeszcze masz pretensje ze ktos ci się do zycia miesza . W dodatku to twoje tak zwane argumenty sa delikatnie mówiąc z du...y
I jeszcze cos . Czy to czasami nie rowerzysci walczyli i dalej walcza i jak największą i!osc DDR ??? |
|
Posty: 12123
Dołączył: 1 Lut 2011r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Nie wszystko, co jest dopuszczone prawem jest mądre i rozsądne.
Trzeba mieć swój rozum a nie zasłaniać się przepisami. Wyobraźcie sobie, że budzicie się rano i macie tylko to, za co podziękowaliście Bogu w modlitwie wieczorem.... |
|
Posty: 3277
Dołączył: 20 Marz 2011r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Z miasta rowerów a tacy zawistni...
https://youtu.be/-bZRsE89jpw socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny |
|
Posty: 12
Dołączył: 7 Maja 2015r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Trochę za późno, ale chciałabym napisać jeszcze co nieco o mapach na wycieczkach rowerowych (i przerwać te polityczne potyczki).
Nie zauważyłam, żeby ktoś pisał o aplikacji Locus (na pewno na Androida, pozostałe OS - nie wiem). Można rysować trasę, nawigować, nagrywać trasę, zaznaczać punkty. Aplikacja korzysta m.in. z map OSM, więc jest dokładna. Tutaj dokładniejszy opis: https://zkole(...)artfona/ A tutaj link do sklepu Play: https://play.(...)pl&gl=US |
|
Posty: 40
Dołączył: 17 Lut 2016r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
A z jakich map korzystasz w Locusie? Po Twoim poście zainstalowałem, pobrałem mapy OSM Outdoors. Jest ok, program wygląda na bardzo rozbudowany, pierwsze co zauważyłem to że można używać też map komercyjnych np. firmy Compass - odpowiedników map wydawanych papierowo.
Może nie zdażyłem jeszcze poszukać ustawień, ale czytelność mojej mapy jest... taka sobie. Cały czas porównuję do używanego teraz przeze mnie OSMAnd - i chodzi mi o sposób prezentacji dróg polnych/leśnych. W OSM And jeśli są w OSM dane o jakości drogi - to na ekranie są rozróżniane. W Locusie na razie tego nie znalazłem. Mapa jest pobierana chyba w postaci gotowych "kafelków" bitowych, słabo skaluje się do dużego powiększenia. Jeszcze zobaczę, jak często sa udostępniane aktualizacje map OSM i czy są narzędzia do samodzielnego przygotowania aktualizacji. OSM And używam w najtańszej wersji komercyjnej, gdzie aktualizacje są raz w miesiącu, ale jeśli chcę mieć wcześniej, to bez problemu mogę sobie mapę wyliczyć sam. A tak przy okazji - zachęcam do aktualizacji map OSM. |
|
Posty: 3277
Dołączył: 20 Marz 2011r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Aplikacja " Mapy.cz ". -Dokładna. Nawigacja rozróżnia typy rowerów górskich i szosowy.
Ogólnie rejon Stalowowolski to może być najlepsze miejsce w Polsce jeśli chodzi o śmiganie rowerem po lasach dystanse powyżej 100 km. Pozostałości Puszczy Sandomierskiej i Lasy Janowskie. Szkoda że PISorzyty nie widzą w lasach wartości - dewastują i przejadają. socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny |
|
Posty: 40
Dołączył: 17 Lut 2016r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
mapy.cz też korzystają z OpenStreetMap. Własnie zainstalowałem, bardzo czytelny styl wyświetlania, przyjemna jest możliwość szybkiego przejścia na zdjęcia lotnicze.
Tak czy inaczej - zachęcam do aktualizacji map OSM na podstawie Waszych przejazdów - nikt nie zrobi tego lepiej, niż ktoś kto przejechał drogę na rowerze |
|
Posty: 210
Dołączył: 1 Sty 2021r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Do Progres:Tak jest.Pokażcie mi drugie miasto tej wielkości które ma takie zalesienie wokół siebie?To tak jak ludzie podniecają się Bieszczadami czy Mazurami(nie mówię że niesłusznie)a mają pod ręką przepiękne rejony(np.Roztocze ze świetną bazą noclegową) czy sandomierską ,,Toskanię''.
|
|
Posty: 666
Dołączył: 9 Paź 2014r. Skąd: Ostrzeżenia: 40% |
|
|
|
Proponuje wycieczkę rowerową do prawie rezerwatu w Sochach .Właśnie zacvzęli tam wycinkę drzew przy drodze od parkingu dla działkowiczów. Tną wszystko co jest przy drodze .A sprawdziłem drzewa w oddaleniu od drogi i też są zaznaczone na czerwono .Mamy narodową kwarantanne ,a tam ruszyła wycinka na całego.
|
|
Posty: 10
Dołączył: 15 Kwie 2018r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Były Kochany to teraz czas na Łążki i Borowy.
OKRUTNY 2 LUTEGO 1944 Rano 2 lutego 1944 roku zaczęła się pacyfikacja wsi Borów, Wólki Szczeckiej, Szczecyna, Łążka Zaklikowskiego, Łążka Chwałowskiego i Karasiówki. Ale najpierw Niemcy zaatakowali Szczecyn i Łążek Zaklikowski, potem pozostałe wsie. Wszystkie znalazły się w kleszczach silnych oddziałów żandarmerii, SS, a także jednostek ukraińskich, które wyróżniły się wyjątkowym okrucieństwem. Ofiarą pacyfikacji padło ponad tysiąc ludzi, w tym większość kobiet i dzieci. Do dziś nie ustalono dokładnie liczby ofiar, różne źródła określają ją na 1000 ofiar, 1200 czy ponad 1300. W czasie pacyfikacji zginęli nie tylko mieszkańcy Borowa, który jest niejako symbolem pacyfikacji z lutego 1944 r., ale również mieszkańcy sąsiednich miejscowości, którzy znaleźli się tego dnia w Borowie lub okolicznych wsiach objętych akcją pacyfikacyjną. W Borowie na cmentarzu znajduje się monumentalny cmentarz ponad 800 ofiar lutowej pacyfikacji. Pacyfikacja Łążka Zaklikowskiego: Hitlerowskie oddziały zmierzające na pacyfikację obu Łążków wyładowały się na stacji kolejowej w Zaklikowie i przejechały przez Irenę, by najpierw okrążyć Łążek Zaklikowski a potem pozostałe wsie. Do akcji zakrojonej na wielką skalę rzucono artylerię, samochody pancerne, czołgi a nawet samoloty. Artyleria ostrzelała wsie, część budynków została rozbita przez pociski artyleryjskie. Łążek Zaklikowski płonąć, ludzie uciekali, ale tych zabijali z karabinów Ukraińcy i Niemcy. Niektórzy mieszkańcy wsi ukrywali się w przygotowanych wcześniej schronach, dzięki czemu część z nich uratowała życie. Wkraczając do Łążka Zaklikowskiego i Chwałowskiego, esesmani przeprowadzali rewizję domów, ludzi wyprowadzali na zewnątrz i rozstrzeliwali, a zabudowania palili. Wielu ludzi spalono żywcem. Zdarzało się, że ludzi spędzano do domów, do których przez okna wrzucali granaty. Józef Pietruszka opowiadał, że do murowanego domu Niemcy spędzili dwadzieścia osób, przeważnie kobiety, kazali się położyć na podłodze. Wtedy wrzucili do środka granaty i oddali kilka serii z automatów, a potem podpalili dom i poszli dalej zabijać. Pomimo tego nie wszyscy zginęli – ocalała na przykład jedna kobieta, która nawet nie była ranna, miała tylko przestrzeloną spódnicę. Bezlitośnie zabijano wszystkich, palono chałupy i zabudowania, uciekających ostrzeliwano z broni, nie było różnicy czy to kobiety, starzy ludzie czy dzieci. Niektórym mieszkańcom udało się mimo obławy przedostać do pobliskich lasów i przeżyć, ale do wsi długo jeszcze nie mogli wrócić, ponieważ Niemcy wysyłali na teren zniszczonych wsi uzbrojone patrole, które zabijały napotkanych ludzi. Kazimierz Urbański przeżył pacyfikację Łążka Zaklikowskiego. Tak wspominał czas pacyfikacji: W dniu 2 lutego 1944 roku rano wieś została otoczona przez wojsko niemieckie, była też grupa ukraińska, słyszałem jak do siebie mówili po rusku. Wojsko strzelało do ludzi wybiegających z chałup, widziałem jak zastrzelili mego ojca na drodze, później ocaleli sąsiedzi mówili, że strzelano też w chałupach. Tak zginęła moja matka, ja wybiegłem na dwór z małym chłopcem, którego też zastrzelono. Mnie udało się ukryć, najpierw za jakimś kominem, potem pobiegłem na posesję sąsiadów, gdzie chałupa stała już w ogniu. Strzelano ciągle za mną, udało się jednak wskoczyć do dołu po kartoflach. Dół był zakryty słomą. Żołnierze strzelając podpalili słomę. Mimo dymu i ognia nie wyskoczyłem z dołu, bo słyszałem strzały. W końcu, nie mogąc dłużej wytrzymać, wyskoczyłem poprzez płomienie. Udało mi się ostatecznie ukryć w małym rowku przy drodze, gdzie dopiero w połowie nocy znaleźli mnie inni ocaleli ludzie. Skutkiem ognia, przez jaki musiałem przejść, mam zniekształconą twarz od poparzeń i bardzo zniekształcone ręce. Nie mogę zupełnie pracować. Straciłem wszystkich członków rodziny, jedyny nasz majątek został spalony. Wieś cała spłonęła, została tylko szkoła i cerkiew. Potem płonął Łążek Chwałowski Niewiele lepszy był los sąsiedniego Łążka Chwałowskiego. Wieś ta poniosła mniejsze straty w ludziach, była zresztą niewielka, mieszkało w niej nieco więcej niż trzydzieści rodzin. Jej mieszkańcy mieli większą szansę ocalenia, ponieważ Niemcy posuwali się od Łążka Zaklikowskiego, który już płonął, i jeszcze nie zamknęli kordonu. Część mieszkańców, jak rodzina Kurkiewiczów, Edward Śpiewak, Karol Śpiewak, Michał Oszust, Józef Ziółkowski, młynarz Zaręba, Tomala i inni, korzystając z tego, zbiegła do lasu i się uratowała. Ale wymordowane zostały także całe rodziny, jak Florków czy Gugałów. Uratowali się ludzie, którzy jeszcze przed świtem poszli do kościoła w Pniowie na mszę na święto Matki Boskiej Gromnicznej. Napastnicy otoczyli wieś i zaczęli strzelać do wszystkich, których zauważyli. Część ludzi zapędzili do domów i je podpalili. Mordy zaczęły się od rana 2 lutego 1944 r. aż pod wieczór następnego dnia. Potem oprawcy odjechali w stronę Kraśnika. Niektórym ludziom udało się zbiec do pobliskich lasów, ale po pacyfikacji Niemcy przyjeżdżali jeszcze do wsi, nie dopuszczali nikogo do miejsca mordu, a co pozostało, zwłaszcza bydło, trzodę chlewną i drób zabierali. Nie pozwalali także grzebać zabitych. Jan Janowski przeżył pacyfikację Łążka Chwałowskiego: Byłem w tym czasie w domu – opowiadał – i spostrzegłem, że wojsko niemieckie zajeżdża z czołgami, z których wyskakiwali żołnierze z karabinami maszynowymi i zajmowali pozycje okrążające przysiółek. Równocześnie przybył także oddział piechoty, który zaczął okrążać wieś. Gdy to zauważyłem, uciekłem z domu do lasu. Równocześnie i inni mieszkańcy Łążka uciekali do lasu. Ludzi, którzy nie zdążyli uciec, tak mężczyzn jak też kobiety i dzieci, oprawcy zapędzali do domów i podpalali je, wraz z ludźmi. Kto nie wszedł do domu, tego zastrzelono na podwórzu, czy gdziekolwiek znajdował się w tym czasie. Akcja trwała od godz. 8 dnia 2 II 1944 r. przez cały dzień i noc, aż do 3 II 1944 r. W dniu 3 II przed wieczorem Niemcy po zupełnym zniszczeniu wsi i wymordowaniu ludzi odeszli. Wiadomo mi jest, że zostało zamordowanych ok. 66 ludzi – mężczyzn, kobiet i dzieci. Nikogo nie aresztowali, ani też nikogo nie wywieźli. Spalono 66 budynków (…) Uniknęli śmierci tylko ci, którzy zdążyli uciec. Mogę stwierdzić tylko, że razem ze mną uciekło ok. 20 ludzi mężczyzn, kobiet i starszych dzieci, które mogły uciekać. Przez cały czas trwania akcji aż do końca przebywałem w lesie, ok. 6 km od miejsca, w którym to się działo. Po skończonej akcji Niemcy przyjeżdżali codziennie i grabili, co jeszcze pozostało, jak bydło, drób itp. Nie dopuszczali nikogo do wsi i nie pozwolili grzebać zwłok zabitych przez dwa tygodnie. Gdy w czwartym dniu po akcji spotkali na zgliszczach swego domu Barbarę Pietruszkową, natychmiast ją zabili… Maria Kurkiewicz z Łążka Chwałowskiego była świadkiem tamtych wydarzeń: W dniu 2 lutego 1944 roku około godziny 7 rano wybrałam się furmanką do Zaklikowa z Marią Wojewodą, która zginęła w czasie akcji. Pod Łążkiem Zaklikowskim spotkał nas Edward Pędził z Łążka Zaklikowskiego mówiąc, że od Zaklikowa jadą wojska niemieckie i okrążają wieś. Po tej informacji wróciłam do Łążka Chwałowskiego i powiadomiłam mieszkańców wsi, że jadą Niemcy, będzie łapanka, trzeba więc uciekać. W tym czasie dały się słyszeć strzały z broni maszynowej, w Łążku Zaklikowskim, widać było również pożar tej wsi. Zabrałam z domu dzieci i uciekłam z nimi nad rzekę Sannę. W trakcie ucieczki zauważyłam, jak do wsi wjeżdżał samochód z wojskiem. Z samochodu strzelano i od kul zaczęły palić się zabudowania. W nocy z 2 na 3 lutego 1944 r. podeszłam pod rzekę Sannę, skąd widziałam dopalające się zabudowania. Wtedy to Niemcy nas zauważyli i po oświetleniu latarkami otworzyli ogień z broni maszynowej. Nie został jednak nikt zastrzelony, bo wszyscy zdążyli uciec w głąb lasu. 4 lutego 1944 r. wróciliśmy do wsi około godziny 10 rano. Na skraju wsi leżały zwłoki rozstrzelanych ludzi. W tym też dniu Niemcy po raz drugi przyjechali do Łążka Chwałowskiego i rozstrzelali pozostałych przy życiu mieszkańców, m.in. także moją matkę Barbarę Pietruszkę… Cała wieś spłonęła łącznie z młynem, została tylko gajówka na skraju wioski. W obu wsiach spalono 113 gospodarstw wraz z żywym inwentarzem. Według danych Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie w Łążku Chwałowskim zginęło – 76 osób, w tym 28 dzieci, w Łążku Zaklikowskim – 191 osób, w tym 105 dzieci. Pamięć o lutowej pacyfikacji W małym Łążku Zaklikowskim na niewielkim wzniesieniu stoi kościółek pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Kiedyś, w czasach zaboru rosyjskiego, na tym miejscu stała cerkiew, ale prawosławnych ani grekokatolików tu już dawno nie ma. Cerkiew została obmurowana i teraz jest to kościół rzymskokatolicki. Na przykościelnym placu znajdują się groby, w których leży kilkadziesiąt ofiar niemieckiej pacyfikacji. Są tu wspólne mogiły całych rodzin. Przed kościołem znajduje się betonowy monument złożony z dwóch brył połączonych betonową ławą. Nowa tablica, jaką umieszczono na nim, mówi: Pamięci 191 mieszkańców Łążka Zaklikowskiego bestialsko pomordowanych przez Niemców oraz ich kolaborantów podczas pacyfikacji wsi 2 lutego 1944 roku. Cześć Ich pamięci. Parę kilometrów dalej, przy leśnej drodze do Łążka Chwałowskiego, na skraju sosnowego lasu urządzono niewielki cmentarzyk. Na nim pochowano ofiary pacyfikacji Łążka Chwałowskiego 2 lutego 1944 r. W środku cmentarza stoi płyta z czerwonego kamienia poświęcona pamięci mieszkańców Łążka Chwałowskiego zamordowanych 2 lutego 1944 r. oraz zamordowanych w Oświęcimiu Mieczysława Goli i Hieronima Florka. Tablicę otaczają groby. Jedziemy następnie do starego młyna Młyn wodny został zbudowany na początku XX wieku - tak jak podobny Łążku Zaklikowskim. Koła młyńskie poruszane były przez rzekę Sannę, która płynie tutaj wąskim korytem. W czasie gdy młyn wykorzystywany był do mielenia zboża, Sanna miała w tym miejscu dość silny nurt, jednak w latach 60. XX wieku w okolicach powstało wiele stawów rybnych, które rzeka ta zasila. Nurt Sanny zwolnił i młyn został porzucony. Obecnie do jego wnętrza można się dostać, przechodząc przez dziurę w jednej ze ścian. W środku zobaczyć można bardzo dobrze zachowane wyposażenie starego młyna. Kierujemy się następnie do Szczecyna a z niego malowniczą drogą w stronę Gościeradowa. Mniej więcej w połowie drogi napotykamy przydrożną kapliczkę a dalej jest wzniesienie zwane Kamienną Górą. Tutaj ustawiono działo, z którego wioskę ostrzelano, następnie kordon żołnierzy niemieckich i ukraińskich otaczający wioskę spędził tych mieszkańców, którzy skryli się w lesie i na polach. Przystąpiono do wyganiania z domostw i wiejskich kryjówek ocalałych mieszkańców. Pierwszymi rozstrzelanymi byli ci, których z lasu i pól do wsi zagnano. W miejscu ich egzekucji stoi dziś kapliczka Matki Boskiej. Później strzelano najpierw do dzieci, następnie do kobiet, starców i mężczyzn tak długo, "aż oczy swe widokiem trupów napaśli". Po skończonej akcji ze spędzonych - ocalałych mieszkańców - utworzono dwie grupy, oddzielnie mężczyzn i kobiet. Wszystkich pędzono drogą do Gościeradowa. "Droga cała zasłana była trupami". Na Kamiennej Górze, gdzie wcześniej ustawione było działo, rozstrzelano największą grupę starców i rannych, dziś stoi tu kamienny krzyż. Pod starą lipą rozstrzelano tych, którzy próbowali ucieczki, dalej po drodze spotykamy drewnianą kapliczkę, w której umieszczono stary element poprzedniej kapliczki pamiętającej tamte wydarzenia. Kamienny krzyż i pamiątka po tamtych wydarzeniach: Zmieniamy trochę atrakcje i wbijamy na Źródliska w Łanach.Źródlisko w Łanach jest to źródło wywierzyskowe uznane jako pomnik przyrody nieożywionej.Zajmuje obszar kilkudziesięciu metrów kwadratowych, a strefa ochronna wynosi około 5 arów. Położone jest na gruntach wsi Łany (przylegającej do Mniszka) i stanowi własność wspólnoty wiejskiej. Źródliska położone są na krawędzi Wyżyny Lubelskiej i usytuowane pod skarpą lewego zbocza doliny rzeki Tuczyn na wysokości 151 m n. p. m. Jest to źródło podpływowe rzadko spotykane na Roztoczu i Wyżynie Lubelskiej. Wypływająca pod ciśnieniem hydrostatycznym woda uruchamia warstwę luźnych piasków, tworząc rzadko spotykane na taką skalę zjawisko bijących źródeł tzw. gejzerów. Podczas badań jakościowych wód źródlanych w Łanach bardzo interesująca okazała się temperatura wody. Wynosi ona niezmiennie od lat i niezależnie od pory roku 10,2 – 10,3°C. Jest to najwyższa temperatura wody, nienotowana w żadnym źródle na terenie Roztocza i Wyżyny Lubelskiej! Woda z tych źródeł ma dobry smak i niską zawartość chlorków. W niektórych analizach wykazywane były wartości najniższe z notowanych w wodach źródlanych w Polsce (zawartość Cl jest niższa niż 3 mg/l). Woda jest krystalicznie czysta i orzeżwiająca można ją śmiało pić. Ten betą :/ Za to powinna być kara i za to też: miejsce gdzie źródełka wpadają do rzeki Tuczyn W miejscu tym sprawne oko dostrzeże jakieś zwierzątka podobne do krewetek. Ktoś wie co to może być? Ostatnim punktem jest wieś Borów Na cmentarzu w Borowie można znaleźć wiele niemych świadków tamtych dni, na wielu pomnikach tego cmentarza wciąż są ślady kul. Po lewej stronie od wejścia znajduje się grób a nad nim usytuowana jest Matka boska i w nie jest ok 6 dziur (pozostałości po pacyfikacji) i w jedna z nich do dnia dzisiejszego tkwi tam pocisk. Prawdopodobnie ludzie musieli uciekać i szukać na cmentarzu miejsca do ukrycia się. W czasie gdy Niemcy wkraczali do Borowa w Borowskim kościele rozpoczynała się msza św. gdyż tego dnia obchodzone było święto ofiarowania Pańskiego zwanego również Matki boskiej Gromnicznej. Zgromadzeni na mszy mieszkańcy gdy usłyszeli strzały z broni maszynowej zaczęli uciekać. Wielu z nich zginęło przed kościołem. Zginął również proboszcz parafii Stanisław Skulimowski. On jak i wielu mieszkańców Zostali spaleni. Tuż po niemieckiej pacyfikacji spadł śnieg i złapał ostry mróz, który przykrył ciała zamordowanych. Dopiero na wiosnę gdy przyszła odwilż zbierano ciała i chowano je na cmentarzu w Borowie. W zbiorowej mogile na Borowskim cmentarzu spoczywa 806 osób. Do dziś podzielone są zdania dlaczego Niemcy przeprowadzili największą pacyfikację w tych rejonach. Prawdopodobnie niemiecki wywiad posiadał sporo informacji nt działających tutaj licznie NSZ i chcieli oczyścić ten teren z tzw "polskich bandytów" Prawdopodobnie była to też kara za udzielenie pomocy partyzantom. Mogłem coś pomylić, przeinaczyć. Dla mądrzejszych ode mnie prosze mnie poprawić Żródła: sztafeta.pl, goscieradow.pl, polskaniezwykla.pl YT:terazhistoria |
|
Posty: 320
Dołączył: 30 Lip 2019r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Historia mordu wsi przykra - a kto doniósł ? Kto kogo napuścił ? Temat ten jest w dalszym ciągu TABU . Niemcy byli złymi psami spuszczonymi z łańcucha - żądnymi krwi .
|
|
Posty: 19
Dołączył: 1 Wrz 2018r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Ktoś?
Coś? Jutro na "Rozdół" ? Około południa? No to jedziemy. |
|